
W meczu na szczycie Fortuna 1. Ligi drugi w tabeli ŁKS wygrał w Łodzi z prowadzącym w klasyfikacji Rakowem Częstochowa 2:0. Goście, którzy już w minioną środę zapewnili sobie awans do ekstraklasy, przy al. Unii ponieśli zasłużoną porażkę.
Podopieczni Kazimierza Moskala znakomicie weszli w mecz i już w 6. minucie objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Jana Grzesika Arkadiusz Kasperkiewicz zdołał wprawdzie wybić piłkę, ale ta trafiła na głowę Patryka Bryły. Ten zgrał futbolówkę do Łukasza Sekulskiego, któremu nie pozostało nic innego, jak z pięciu metrów posłać ją do siatki. Kwadrans później wynik spotkania ustalił Łukasz Piątek. Pomocnik ŁKS po podaniu Daniego Ramireza zakończył akcję płaskim strzałem, po którym Michał Gliwa po raz drugi w tym meczu musiał wyjmować piłkę z bramki. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, gdyż w 80. minucie za kwestionowanie decyzji sędziego z boiska został usunięty kapitan Rakowa Tomas Petrasek.
Po zwycięstwie nad liderem łodzianie do dziesięciu punktów zwiększyli przewagę nad Stalą Mielec, która jednak dopiero w niedzielę wieczorem grała z Chrobrym Głogów. Wygrała 5:1 i na trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek nadal ma teoretyczne szanse na wyprzedzenie ŁKS. Po wygranej z Rakowem opiekun ekipy z al. Unii spokojnie wypowiadał się więc o kwestii awansu do ekstraklasy.
- Zrobiliśmy kolejny krok, może trochę większy niż poprzednie, ale wciąż jest jeszcze coś do zrobienia. Nie ma jeszcze zapewnionego awansu, więc musimy tę sprawę doprowadzić do końca . Z Rakowem rozegraliśmy dobry, jak nie bardzo dobry mecz. Dziękuję moim zawodnikom za to, jak podeszli do tego spotkania. W pierwszej połowie strzeliliśmy dwie bramki, nie straciliśmy żadnej i mieliśmy jeszcze sytuacje - powiedział Moskal.
Po 31. kolejkach Raków ma 68 pkt., a ŁKS 62. W następnej serii spotkań łodzianie pojada do Jastrzębia, gdzie 4 maja zmierzą się z GKS 1962 (godz. 20.45).












