Niespełna jeden sezon trwała kolejna przygoda Franciszka Smudy z Widzewem. Były selekcjoner reprezentacji Polski pracę przy Piłsudskiego rozpoczął po pierwszej kolejce bieżących rozgrywek, a przed ostatnią został zwolniony. Jego miejsce zajął Radosław Mroczkowski.
Zatrudniając Smudę działacze Widzewa zapowiadali, że pod wodzą tego szkoleniowca ich zespół szybko awansuje do ekstraklasy. Życie zweryfikowało te plany. Przed ostatnią kolejką sezonu 2017/2018 zespół z al. Piłsudskiego otwiera wprawdzie tabelę grupy I trzeciej ligi, jednak takim samym dorobkiem punktowym legitymuje się Lechia Tomaszów Mazowiecki. Sprawa awansu rozstrzygnie się więc w ostatniej serii spotkań, w której Lechia podejmie MKS Ełk, a Widzew zagra w Ostródzie z Sokołem (początek obu spotkań w sobotę, o godz. 17).
W tym drugim spotkaniu na ławce gości nie zasiądzie już Smuda, który był bohaterem poprzedniej kolejki. Powodem takiego obrotu sprawy nie był jednak fantastyczny występ jego podopiecznych. Wręcz przeciwnie. Widzew przed własną publicznością szczęśliwie zremisował z Lechią 0:0, a po meczu szkoleniowiec gospodarzy nie podał ręki i słownie obraził trenera gości. Później zignorował wezwanie własnego zarządu i nie stawił się na jego posiedzeniu. We wtorek włodarze klubu z Piłsudskiego oficjalnie ogłosili, że Smudę na stanowisku trenera zastąpi Mroczkowski.
Nowy-stary szkoleniowiec z pierwszą drużyną Widzewa pracował już w latach 2011-2013. Później miał nieudaną przygodę z Rakowem Częstochowa, którego wbrew oczekiwaniom działaczy nie zdołał wprowadzić do 1.ligi. Lepiej było w Sandecji Nowy Sącz, z którą w 2017 awansował do ekstraklasy. W grudniu ub. roku został jednak zwolniony, a teraz wrócił do Widzewa.
Foto: sandecja.pl













