
Piłkarzom ŁKS nadal nie wiedzie się w meczach przed własną publicznością. W pięciu spotkaniach w Łodzi podopieczni Kazimierza Moskala wywalczyli tylko cztery punkty. Ostatnio zdobyli jeden, po bezbramkowej potyczce z GKS Tychy. Był to mecz 11. kolejki Fortuna 1. ligi.
Do tego meczu gospodarze przystąpili po wyjazdowych zwycięstwach z Puszczą Niepołomice (2:0) i Podbeskidziem Bielsko-Biała (3:0). W tych spotkaniach łodzianie grali w ustawieniu z klasyczną szóstką, lecz mimo dobrych wyników przed konfrontacją z GKS sztab szkoleniowy zdecydował się na powrót do wariantu z trzema środkowymi pomocnikami. Do wyjściowego składu wrócił Wojciech Łuczak, Dani Ramirez zamiast w środku pola znów znalazł się bliżej linii bocznej boiska, a Rafał Kujawa wypadł z jedenastki. Te roszady nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów i ŁKS stracił w Łodzi kolejne dwa punkty. Trener Moskal był jednak zadowolony z postawy swoich podopiecznych.
- Myślę, że zagraliśmy dobry mecz i jedyne, czego nam zabrakło, to bramki. Wyszliśmy bez nominalnego napastnika, ale nie miało to żadnego wpływu na to, jak graliśmy. Mieliśmy swój pomysł na ten mecz i to działało. Po raz trzeci z rzędu nie straciliśmy gola, a jestem przekonany, że jedna zdobyta bramka zmieniłaby obraz tego spotkania. Czujemy niedosyt, ale taka jest piłka. Teraz koncentrujemy się już tylko na meczu z Lechem - powiedział Moskal.
Po jedenastu kolejkach łodzianie z dorobkiem 17 pkt. zajmują piąte miejsce w tabeli. O poprawę tego dorobku beniaminek będzie teraz walczył w Nowym Sączu, gdzie 30 września zmierzy się z Sandecją (godz. 18). Już w nadchodzący wtorek czeka natomiast łodzian wspomniany przez Moskala mecz z Lechem Poznań w Pucharze Polski. To spotkanie zostanie rozegrane na stadionie przy al. Unii Lubelskiej 2. Początek o godz. 15.












