Po trzech kolejkach Fortuna 1. Ligi piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego mają na swoim koncie po jednym zwycięstwie, remisie i porażce. W początkowej fazie sezonu podopieczni Kazimierza Moskala punktują tylko na boiskach rywali.
Beniaminek z al. Unii rozpoczął rozgrywki od zwycięstwa 1:0 z Chrobrym w Głogowie, później przegrał 0:1 w Łodzi z GKS Katowice i w minionej serii spotkań zremisował 1:1 w Niecieczy z Bruk-Betem Termaliką. Wynik tego ostatniego spotkania nie usatysfakcjonował żadnej z drużyn. Spadkowicz z ekstraklasy liczył na komplet punktów w starciu z beniaminkiem, który z kolei stracił gola w końcowych sekundach doliczonego czasu gry. I zrobił to na własne życzenie. Nieszczęście zaczęło się od bezsensowny faulu na połowie rywala, po którym Artur Bogusz obejrzał żółtą kartkę. Chwilę później po kilkudziesięciometrowym zagraniu z rzutu wolnego walkę o górną piłkę przegrał Maksymilian Rozwandowicz, a chwilę później niepilnowany pod bramką Vladislavs Gutkovskis doprowadził do remisu. Nic dziwnego, że po ostatnim gwizdku szkoleniowiec gości nie krył rozczarowania.
- Wywozimy punkt z terenu głównego pretendenta do awansu. Powinniśmy się cieszyć, natomiast ja jestem zdenerwowany. Grając jednego więcej nie możemy sobie pozwolić na stratę bramki, która zabiera nam zwycięstwo. O to mam żal do zespołu. Jeśli chodzi o samą grę, to myślę, że pierwszą połowę graliśmy bardzo dobrze, momentami wręcz koncertowo, ale nie udało się jednak strzelić bramki. Trzeba też przyznać, że Bruk-Bet w tym okresie też miał dwie sytuacje, ale moim zdaniem to my byliśmy zespołem dużo lepszym. W drugiej połowie powinniśmy bardziej kontrolować wydarzenia na boisku i dążyć do strzelenia drugiej bramki - powiedział po spotkaniu trener Moskal.
Faktem jest, że goście więcej okazji bramkowych stworzyli sobie w pierwszej odsłonie meczu. Najlepszą zmarnował Jewhen Radionow, który nieatakowany przez rywali z trzech metrów zamiast do siatki posłał piłkę prosto w bramkarza. Skuteczniejszy okazał się Jan Sobociński, który bardzo długo musiał czekać na ligowy debiut w ŁKS. Dziewiętnastolatek już przed rozpoczęciem poprzednich rozgrywek zbierał dobre recenzje, jednak nie doczekał się debiutu w meczu o punkty, a zima został wypożyczony do Gryfa Wejherowo. Zespół z Wybrzeża wiosną był jedna z najlepszych drugoligowych ekip, a grający w nim Sobociński praktycznie w każdym meczu potwierdzał, że z powodzeniem mógł w tym czasie występować również w swoim macierzyńskim klubie. Latem wrócił do ŁKS i w trzeciej kolejce pierwszoligowych rozgrywek doczekał się debiutu. Uświetnił go bramką. W 56. minucie goście krótko rozegrali rzut rożny, a chwilę później Wojciech Łuczak posłał piłkę pod bramkę, gdzie Sobociński wyprzedził rywala i z bliska strzelił gola.
- Wszyscy zawodnicy których mamy w kadrze trenują po to, żeby grać. Tu był przykład tego, że będą dostawali szansę. Dzisiaj taki był nasz pomysł na granie i fajnie, że akurat taka zmiana dała nam jeszcze bramkę - tak występ Sobocińskiego podsumował Moskal.
Gol młodego obrońcy z pewnością był jednym z pozytywów, jednak w kontekście całego spotkania postawa łódzkiej defensywy z pewnością nie była zadowalająca. Obrońcy ŁKS popełniali proste błędy, a piłka często bezkarnie przelatywała wzdłuż pola karnego gości. I gdyby nie doskonała postawa Michała Kołby oraz indolencja strzelecka gospodarzy, to przyjezdni już w regulaminowym czasie gry mogli całkowicie zatrzeć pozytywne wrażenie z pierwszej połowy i całkowicie zmarnować cały dorobek punktowy. Ostatecznie za niefrasobliwość w defensywie zapłacili tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego i musieli zadowolić się remisem
W trzech kolejkach Fortuna 1. Ligi łodzianie zdobyli cztery punkty i zajmują ósme miejsce w tabeli. W czwartej serii spotkań (11 sierpnia, godz. 17) ŁKS zagra u siebie z dziesiątym Stomilem, który po rozegraniu dwóch spotkań również ma na koncie cztery oczka.
Foto: lkslodz.pl













