Sukcesem sportowo-organizacyjnym zakończył się międzynarodowy turniej chłopców rocznika 2005, który przez trzy dni był rozgrywany na boiskach w Łodzi i Aleksandrowie Łódzkim.
Ekipy Łódzkiego Związku Piłki Nożnej, Dynama Mińsk, FC Chemnitzer oraz MFK Rużomberok miały zapewnione doskonałe warunki w podłódzkich miejscowościach. Gospodarze turnieju i goście z Niemiec zostali zakwaterowani w Hotelu Jan Sander w Rąbieniu, a drużyny z Białorusi i Słowacji mieszkały w Hotelu Leszczyński w Konstantynowie Łódzkim.
Jakości usług hotelowych dorównywał standard boisk, na których rozgrywano mecze. W Łodzi młodzi zawodnicy mieli okazję grać m.in. na pierwszej w Polsce płycie z nawierzchnią hybrydową. Oprócz boiska przy al. Unii Lubelskiej 2 uczestników turnieju gościł też pobliski stadion Kolejarza przy ul. Srebrzyńskiej. Mecze rozgrywano również na obiekcie MOSiR w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie odbyło się też uroczyste zakończenie imprezy.
Oprócz uczestników rywalizacji oraz przedstawicieli ŁZPN - z prezesem Adamem Kaźmierczakiem na czele - w zamknięciu turnieju brali też udział przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi – Marcin Młynarczyk i Bogdan Krawczyk. Nie był to przypadek. Dzięki finansowemu wsparciu UM wszyscy uczestnicy turnieju oprócz pamiątkowych medali otrzymali też przynajmniej jeden atrakcyjny upominek: kurtkę, plecak, polówkę lub t-shirt. Były też sportowe torby dla trenerów, nagrody dla najlepszych zawodników oraz puchary i dyplomy dla drużyn.
Najważniejszy był jednak aspekt sportowy rywalizacji, którą wygrała reprezentacja ŁZPN. Zespół prowadzony przez trenerów Marcina Matysiaka i Józefa Robakiewicza w trzech meczach zdobył siedem punktów, strzelił dziesięć bramek i nie stracił żadnej. Nic dziwnego, że obaj szkoleniowcy byli zadowoleni. Podkreślali jednak, że rezultaty poszczególnych spotkań były dla nich sprawą drugorzędną.
- Nie chodziło nam głównie o wynik i zdobycie pierwszego miejsca, choć wiadomo, że zwycięstwa budują atmosferę w drużynie. Przed wszystkimi meczami i turniejami naszym głównym celem jest jednak gra w piłkę. Mamy się przy niej utrzymywać i funkcjonować dobrze jako zespół. Dla dobra drużyny mają też być wykorzystywane umiejętności indywidualne. Nie chodzi nam o zamurowanie bramki i szukanie jednej okazji do zdobycia gola. Chcemy, żeby ci chłopcy się rozwijali. To jest czas, w którym mogą to jeszcze robić. Pamiętamy, że to są jeszcze dzieci, więc dajemy im swobodę i kreatywność. Niech się cieszą grą – powiedział Matysiak.
Jego zdaniem po zakończeniu imprezy goście z Białorusi, Niemiec i Słowacji mogli powiedzieć, że ekipa ŁZPN przewyższała ich pod względem piłkarskim. – Górowaliśmy nad nimi inteligencją gry, sposobem utrzymania się przy piłce oraz grą jeden na jeden. W meczu z Białorusią rywale byli natomiast silniejsi fizycznie i wiedzieliśmy, że musimy przeciwstawić się im przede wszystkim wspomnianą inteligencją. W pierwszej połowie mecz był wyrównany. Ciężko nam było rozwinąć skrzydła, bo Białorusini zamykali nas tą fizycznością. Po rozmowie w szatni druga połowa z gry była już na naszą korzyść. Zabrakło jedynie bramki – podsumował Matysiak.
Robakiewicz zwrócił natomiast uwagę na fakt, że w polskiej piłce problemy zaczynają się nie na najwcześniejszym etapie szkolenia, tylko później. – Jeżeli chodzi o rozumienie gry, to na tym turnieju nie widziałem żadnej różnicy między naszymi chłopcami i przeciwnikami. Nie odstajemy od Białorusinów, Niemców i Słowaków, co nas bardzo cieszy. Występy naszych drużyn w europejskich pucharach pokazują jednak, że gdzieś jest błąd. Szkolimy młodzież, ale już na zapleczu ekstraklasy mamy w drużynach mnóstwo obcokrajowców. A gdzie są Polacy? Mamy nadzieję, że nasi podopieczni dostaną w przyszłości większą szansę gry, na czym skorzysta też polska piłka – powiedział Robakiewicz.













