W pierwszym tegorocznym meczu na własnym boisku Sokół Aleksandrów Łódzki przegrał 0:3 z Unią Skierniewice. Po tym spotkaniu lider rozgrywek ma już tylko pięć punktów przewagi nad rewelacyjnym beniaminkiem, który wskoczył na drugie miejsce w tabeli.
Patrząc na układ tabeli po pierwszej rundzie rozgrywek można było śmiało powiedzieć, że Unia będzie miała najtrudniejszy start do rewanżowej części sezonu. Podopieczni Rafała Smalca w tym roku walkę o punkty musieli rozpocząć na boisku spadkowicza z 2. ligi, a w kolejnym meczu czekał ich wyjazd do lidera rozgrywek. I z obu potyczek Unia wyszła zwycięsko. Po wygranej 1:0 z zajmująca trzecia lokatę Legionovią Legionowo skierniewicki beniaminek zgarnął trzy punkty w Aleksandrowie Łódzkim. Lidera pogrążyły trafienia Damiana Warchoła (26), Konrada Niedzielskiego (72) i Patryka Bojańczyka (82.).
- Moim zdaniem z przebiegu całego meczu wygraliśmy chyba zasłużenie. Praktycznie przez cały mecz byliśmy ustawieni defensywnie, ale nie popełniliśmy żadnego błędu i tak naprawdę Sokół jako lider nie stworzył zbyt wielu klarownych sytuacji. My wyprowadziliśmy trzy zabójcze kontry, które okazały się bardzo skuteczne. Z Legionovią wygraliśmy w podobnych okolicznościach. Zawsze mówiłem, ze mamy pomysł na tę drużynę i staramy się go realizować. Gramy swoją piłkę i staramy się realizować to, nad czym pracujemy na treningach. Bardzo się cieszymy, że w dwóch wiosennych meczach dało to takie efekty. Teraz najważniejsze jest jednak to, by po tych dwóch meczach nie spocząć na laurach – powiedział szkoleniowiec Unii Rafał Smalec.
- Nie taki scenariusz sobie zakładaliśmy. Popełniliśmy masę błędów, które Unia skrupulatnie wykorzystała. Przy pierwszej bramce nie byliśmy skoncentrowani, zabrakło nam organizacji w odbudowie ustawienia, przeciwnik szybko wykonał rzut wolny i strzelił gola. Przy dwóch kolejnych popełniliśmy błędy indywidualne. Unia oddała cztery, pięć strzałów na bramkę, z czego trzy zakończyły się zdobyciem gola. My pomimo różnych form ataku i stałych fragmentów gry nie byliśmy w stanie zagrozić bramce przeciwnika. Teraz nie jest jednak sztuka wytykanie błędów i szukanie winnych. Odpowiadamy za to wszyscy. Musimy zastanowić się nad tym, co możemy poprawić i skupić się na najbliższym meczu w Legionowie, gdzie czeka nas bardzo trudne spotkanie – powiedział drugi trener Sokoła Dawid Kroczek.
W dwóch meczach z kandydatami do awansu zespół Smalca zgarnął więc komplet punktów, strzelił cztery gole i nie stracił żadnego. W nagrodę awansował z piątego na drugie miejsce i zmniejszył stratę do lidera z dziesięciu do pięciu punktów. W 19. kolejkach Unia zgromadziła 37 oczek – jedno więcej od Legionovii, Sokoła Ostróda i Lechii Tomaszów Mazowiecki. Ta ostatnia przegrała w Radomiu z Bronią 1:3. Gospodarze już po sześciu minutach gry prowadzili 2:0, a w 38. minucie strzelili trzecia bramkę. Tuż przed przerwą przewagę rywali zmniejszył Kamil Szymczak, ale było to trafienie na otarcie łez, bo punkty zostały w Radomiu. - Przed pierwszym meczem powiedziałem, że zwycięstwa cieszą, a porażki uczą. Teraz na pewno się czegoś nauczyliśmy od drużyny z Radomia, jednak daleki jestem od tego, by być zadowolonym z porażki. Mogę być jedynie zadowolony z tego, że po stracie bramek moi podopieczni nie spuścili głów i mimo wszystko ciężko pracowali - powiedział trener Lechii Daniel Myśliwiec.
Powodów do zadowolenia nie miał również szkoleniowiec Pelikana, który w Łowiczu przegrał 0:1 z Victorią Sulejówek. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 71. minucie, gdy gola dla gości strzelił Wojciech Wocial. Po tej porażce Pelikan nadal ma na koncie 26 pkt. i zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli.
W 20. kolejce najciekawiej zapowiada się mecz w Legionowie, gdzie 30 marca Legionovia zmierzy się z aleksandrowskim liderem (15.30). Tego samego dnia Unia podejmie Ruch Wysokie Mazowieckie (15), a 31 marca Lechia zagra w Tomaszowie z Polonią Warszawa (11), a Pelikan w Ząbkach stoczy walkę z rezerwami warszawskiej Legii (12).
Foto: tssokol.pl













