Klub z ulicy Broniewskiego w czerwcu świętował awans do IV ligi łódzkiej. Trener Robert Grzesiuk ostrożnie wypowiadał się wtedy na temat gry na tym szczeblu rozgrywek. Szybko okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Piotrkowski zespół stał się prawdziwą rewelacją ligi, a bramkostrzelny duet Adrian Malicki - Mariusz Zaor był zagrożeniem dla każdego rywala.
Udana jesień
Jesienną część sezonu Polonia zakończyła zwycięstwem w Pajęcznie, gdzie 2:1 ograła miejscowego Zawiszę. Zimę beniaminek spędzi na szóstym miejscu w tabeli mając na koncie 31 punktów - tyle samo, co czwarty GKS II Bełchatów i piąta Pilica Przedbórz. Zdaniem Grzesiuka ten dorobek mógł być jeszcze lepszy.
- Powinniśmy mieć kilka punktów więcej. Bolą szczególnie remisy na własnym boisku z Włókniarzem Moszczenica i Borutą Zgierz. Nie narzekamy jednak. Jak na beniaminka to bardzo przyzwoity wynik. Wiosną postaramy się utrzymać w górnej części tabeli - powiedział trener Polonii.
Magistrat i sponsorzy
Tak dobra gra nie byłaby możliwa gdyby nie wsparcie władz miasta. Radni na czele z prezydentem Krzysztofem Chojniakiem bardzo chętnie odwiedzają kameralny obiekt przy ulicy Broniewskiego, dopingując do boju piłkarzy Polonii. Pomagają także lokalni sponsorzy. Nic dziwnego, że w tak sprzyjającej atmosferze pojawił się temat kolejnego awansu. Trener zespołu studzi jednak rozpalone głowy.
- Trzecia liga? To melodia dalekiej przyszłości. Na pewno jeszcze nie teraz. Na to potrzeba dużo więcej pieniędzy i znacznie silniejszej kadry. Nasz obiekt również potrzebowałby modernizacji. Na razie gramy w czwartej lidze, a przecież jeszcze niedawno biegaliśmy po boiskach klasy B czy klasy A. Cieszmy się z tego co mamy - mówi Grzesiuk, który jako zawodnik a teraz trener przebył z Polonią wszystkie szczeble rozgrywkowe.
Człowiek instytucja
To zresztą człowiek-instytucja piotrkowskiej drużyny. Nie ma dnia, aby nie odwiedził klubowych obiektów. Często można spotkać go w roboczym ubraniu, pomagającego przy pracach porządkowych. - Robson za Polonię dałby się pokroić na kawałki - żartują jego koledzy. I nie ma w tym nawet grama przesady. O tym, jak przeżywa losy klubu można się przekonać oglądając chociażby ligowe pojedynki Polonii.
- Czasami rzeczywiście żywiołowo reaguję na decyzje sędziowskie. Ja nie umiem siedzieć spokojnie na ławce rezerwowych, rozgrywam każdy mecz wraz z drużyną. Razem cieszymy się z wygranych, razem przełykamy gorycz porażki. Tak buduje się atmosferę - kończy sympatyczny szkoleniowiec.













