Na jedną kolejkę przed zakończeniem pierwszej rundy rozgrywek piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego awansowali na trzecie miejsce w tabeli 2. ligi. To lokata, która daje bezpośredni awans do wyższej klasy rozgrywkowej. W 16. kolejce trzy punkty zagwarantował łodzianom Łukasz Zagdański. Po jego golu zespół z al. Unii pokonał 1:0 Rozwój Katowice i wyprzedził Radomiaka Radom. Wynikiem 1:0 dla gospodarzy zakończył się również mecz w Bełchatowie, gdzie PGE GKS podejmował ostatni w tabeli Gryf Wejherowo. Spotkanie przy ul. Sportowej goście kończyli w ósemkę, a wśród trzech graczy ukaranych czerwonymi kartkami znalazł się również bramkarz. Po jego wykluczeniu między słupkami stanął zawodnik z pola. Gospodarze też nie dotrwali do końca w komplecie, ale w ich szeregach czerwień obejrzał tylko jeden piłkarz.
Przed rozpoczęciem spotkania z Rozwojem na obiekcie przy al. Unii Lubelskiej 2 oficjalnie otwarto strefę z lożami VIP. Część zaproszonych gości miała nadzieję, że w starciu z zespołem zajmującym miejsce w strefie spadkowej gospodarze strzelą kilka bramek. Skończyło się na jednej, którą w 14. minucie głową zdobył Zagdański. Drugą mógł zdobyć Patryk Bryła, jednak w końcówce spotkania nie wykorzystał rzutu karnego. W ŁKS nikt się jednak specjalnie nie martwił nikłymi rozmiarami zwycięstwa, gdyż głównym celem zespołu było zdobycie trzech punktów. I to zadanie udało się zrealizować.
- Piłkarsko pewnie nie wyglądało to najlepiej, ale wszelkie niedostatki staraliśmy się nadrabiać walką. Tak zresztą wygląda większość spotkań w tej lidze. Tu nie ma łatwych punktów. Każde zwycięstwo trzeba wyszarpać i dzisiaj to zrobiliśmy. Bardzo się cieszę z tego gola. To moje pierwsze trafienie przy al. Unii i od razu takie, które dało nam trzy punkty. W ostatnich spotkaniach otrzymałem od trenerów szansę na dłuższe występy i zacząłem grać w pierwszym składzie. Brakowało jednak gola. Po tym dzisiejszym ciśnienie trochę ze mnie spadło - powiedział po meczu z Rozwojem Zagdański.
Z czołowej czwórki 2. ligi swoje po trzy punkty zainkasowały też zespoły GKS 1962 Jastrzębie (34 punkty) i Warty Poznań (33). Porażki doznał natomiast Radomiak (30), który spadł na czwartą pozycję i traci jeden punkt do ŁKS. Dziewięć oczek mniej od łodzian mają natomiast bełchatowianie. Po wygranej z Gryfem PGE GKS awansował na szóstą pozycję, ale w niedzielę grają jeszcze m.in. Znicz Pruszków i Olimpia Elbląg, a więc drużyny mające szansę wyprzedzić zespół ze Sportowej.
Sobotni mecz z Gryfem miał niecodzienny przebieg, gdyż aż czterech zawodników nie dotrwało do jego końca. Jako pierwszy boisko musiał opuścić Przemysław Kamiński, który po faulu na Dawidzie Flaszce już w 8. minucie został ukarany czerwoną kartką. Grając w liczebnej przewadze gospodarze kilka razy byli o krok od zdobycia bramki, jednak udało im się to dopiero w 59. minucie, po efektownych strzale Bartłomieja Bartosiaka. Niewiele ponad kwadrans później siły się wyrównały. Po dwóch żółtych i w konsekwencji czerwonej kartce plac gry opuścił obrońca PGE GKS Michał Bierzało. Była to jednak dopiero połowa wykluczeń. W 86. minucie z dwoma żółtymi kartkami na koncie grę zakończył Piotr Kołc, a w 90. minucie dołączył do niego bramkarz Wiesław Ferra. Ten ostatni został ukarany za faul na Robercie Chwastku. Do zakończenia meczu w Gryfie między słupkami stał obrońca Łukasz Nadolski, ale zachował czyste konto.
W ostatniej kolejce pierwszej rundy zespoły ŁKS i PGE GKS zagrają w niedzielę 12 listopada na wyjazdach. Łodzianie o godz. 12 rozpoczną mecz z Legionovią Legionowo, a 60 minut później bełchatowianie przystąpią do walki z Radomiakiem.
Foto: gksbelchatow.com













