W piątej kolejce grupy I trzeciej ligi w Tomaszowie Mazowieckim rozegrano mecz na szczycie. Prowadząca w rozgrywkach Lechia po emocjonującym spotkaniu wygrała 3:2 z dotychczasowym wiceliderem z Nowego Miasta Lubawskiego. Tym samym podopieczni Bogdana Jóźwiaka utrzymali lokatę, na której byli również po pierwszej, drugiej i czwartej kolejce. Wcześniej takim samym dorobkiem jak lider legitymowały się także inne zespoły. Teraz - po raz pierwszy w tym sezonie - Lechia ma najwięcej punktów na koncie. Również po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach czołowa trójka ligi jest złożona w całości z drużyn regionu łódzkiego. Drugą pozycję zajmuje Widzew, a trzeci jest Sokół Aleksandrów Łódzki. Obie ekipy zdobyły do tej pory po 12 punktów - o jeden mniej od lidera.
Po czterech seriach spotkań Lechia i Finishparkiet Drwęca miały po trzy zwycięstwa i po jednym remisie. Od niedzieli jedynym niepokonanym zespołem w grupie I jest zespół z Tomaszowa. Na utrzymanie tego miana ekipa Jóźwiaka musiała jednak solidnie zapracować. W niedzielę goście z Nowego Miasta dwukrotnie obejmowali prowadzenie. W 14. minucie na listę strzelców wpisał się Patryk Miarka, a pięć minut po zmianie stron do bramki gospodarzy trafił Oleh Mayik. Na pierwszego gola Finishparkietu odpowiedział Patryk Walasek (21), a drugi raz Lechia cieszyła się z wyrównania po samobójczym trafieniu Pawła Kowalczyka. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 79. minucie, gdy trzecią i zarazem zwycięską bramkę dla Lechii strzelił Adam Patora.
Po porażce Finishparkietu na drugie miejsce w tabeli wskoczył Widzew, który na obiekcie przy al. Piłsudskiego wygrał 4:0 z MKS Ełk. Wszystkie gole gospodarze zdobyli po przerwie. Strzelanie rozpoczął Daniel Mąka, który w 55. minucie wykorzystał rzut karny. Później bramkarza gości pokonali jeszcze: Daniel Świderski (62), Mateusz Michalski (78) i Mateusz Ostaszewski (89). - W pierwszej połowie stworzyliśmy wiele sytuacji, jednak mieliśmy rozregulowane celowniki. Jesteśmy jednak na tyle mocni psychicznie, że brak goli przed przerwą nic nie zmienia w naszej. Staramy się jak najlepiej wykonywać założenia trenera i są tego efekty. Z meczu na mecz się rozkręcamy, strzelamy gole i ich nie tracimy. Jeśli będziemy wszystko wygrywać, to sezon zakończymy na pierwszym miejscu - powiedział po spotkaniu Michalski.
Widzewiacy po pięciu kolejkach mają na koncie 12 punktów - tyle samo, co trzeci w tabeli Sokół. Zespół z Aleksandrowa czwarte w tym sezonie zwycięstwo odniósł w Łowiczu, gdzie wygrał 3:2 z Pelikanem. Worek z bramkami rozwiązał się w 9. minucie, po trafieniu Aleksandra Ślęzaka. Sto osiemdziesiąt sekund później wyrównał Robert Kowalczyk, jednak na przerwę drużyny schodziły przy dwubramkowym prowadzeniu gości. Taką przewagę zapewnił Sokołowi Kamil Żylski, trafiając do bramki Pelikana w 25. i 27. minucie. Gospodarze rozmiary porażki zmniejszyli w 56. minucie, po golu Michała Wrzesińskiego. Wyrównującej bramki nie udało im się jednak strzelić, choć od 70. minuty grali z przewagą jednego zawodnika. Był to efekt drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki, jaką obejrzał Dominik Głowiński.
- Dawno nie smakowaliśmy zwycięstwa na tym terenie, gdzie niejedna drużyna straci punkty. My wywozimy stąd trzy. Pierwsza połowa należała do nas, druga do Pelikana, choć po przerwie mieliśmy jeszcze trzy stuprocentowe sytuacje, po których mogliśmy uspokoić ten mecz. A tak nerwówka była do końca. Na szczęście udało nam się dowieźć do końca przewagę z pierwszej połowy. Ciekaw jestem bardzo tej drugiej bramki dla Pelikana, bo moim zdaniem w tej sytuacji nasz bramkarz był bardzo sponiewierany. Sędzia jednak puścił grę i padła bramka. Cieszę się, że zespół wytrzymał mecz motorycznie i utrzymał prowadzenie grając ponad dwadzieścia minut w dziesiątkę - powiedział po meczu trener Sokoła Piotr Kupka.
Powodów do zadowolenia nie miał natomiast szkoleniowiec Pelikana Marcin Płuska. Jego zdaniem gospodarze w głupi sposób tracili gole. - Sami jesteśmy sobie winni tej porażki. Wiedzieliśmy, jak Sokół rozgrywa stałe fragmenty gry, jednak już po pierwszym z nich straciliśmy gola. Przy drugim odpuściliśmy lewy sektor boiska, w którym Sokół we wcześniejsych meczach stwarzał największe zagrożenie. Po raz kolejny straciliśmy więc głupie gole. W całym meczu mieliśmy chyba więcej klarownych sytuacji, jednak w piłce najważniejsza jest statystyka zdobytych goli, a w niej lepszy był Sokół. W drugiej połowie rywal grał osłabiony i dominowaliśmy na boisku, jednak do wyrównania zabrakło nam ostatniego podania - podsumował Płuska.
O sporą niespodziankę postarali się gracze Warty Sieradz. Beniaminek po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił przed własną publicznością i otwarcie zmodernizowanego stadionu uświetnił remisem 1:1 z faworyzowaną Legią II Warszawa. Niewiele zresztą brakowało, by rezerwy mistrzów Polski do stolicy wróciły bez żadnej zdobyczy punktowej. W ósmej minucie drugiej połowy po rzucie rożnym celny strzał oddał Marcin Kacela. Obrońcy Legii wybili piłkę, jednak chwilę później gospodarze cieszyli się już z prowadzenia. Arbiter główny skonsultowałl się z liniowym i uznał, że po uderzeniu pomocnika Warty piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Gospodarze do 82. minuty utrzymywali korzystny rezultat, jednak ostateczni musieli się zadowolić remisem. Dwa oczka odebrał im rezerwowy Mateusz Majewski.
Po pięciu kolejkach Warta ma pięć punktów i zajmuje 12 miejsce w tabeli. Lokatę wyżej plasuje się Pelikan (6 pkt.), który 3 września podejmie czwartą w tabeli Polonię Warszawa (10). Początek tego meczu zaplanowano na 11.15. Tego samego dnia o godz. 16 rozpocznie się mecz w Bielsku Podlaskim, gdzie Tur (3 pkt.) - przedostatni zespół rozgrywek - zmierzy się z tomaszowskim liderem. Trzy pozostałe zespoły z naszego regionu zagrają 2 września. Sokół o godz. 14 rozpocznie w Aleksandrowie mecz z szesnastym w tabeli MKS Ełk (3 pkt.), a 120 minut później Warta w Zabrowie przystąpi do starcia z siódmą Olimpią (9 pkt.). Najciekawiej zapowiada się jednak konfrontacja w Ząbkach, gdzie o godz. 15 naprzeciw siebie staną główni faworyci rozgrywek - Legia II (6 miejsce, 10 pkt.) i Widzew.
Foto: lechia1923.pl













