Mecz Łódzkiego Klubu Sportowego z PGE GKS Bełchatów w dziewiątej kolejce 2. ligi był konfrontacją dwóch najsilniejszych obecnie drużyn z województwa łódzkiego. Starcie zakończyło się remisem 1:1, po którym region pozostaje bez piłkarskiego króla. W tabeli wyżej sklasyfikowani są łodzianie, zajmujący czwartą lokatę i mający trzy punkty więcej od piątego PGE GKS. Z tym ostatnim zrównała się Garbarnia Kraków. W rozgrywkach prowadzi Radomiak Radom (23 pkt.), który ma dwa oczka przewagi nad poznańską Wartą i trzy nad GKS 1962 Jastrzębie. Lider i beniaminek z Łodzi to dwa zespoły, które nie doznały jeszcze porażki w bieżących rozgrywkach.
Po meczu z PGE GKS w ekipie z al. Unii panował niedosyt. Gospodarze wojewódzkich derbów nie ukrywali, że ich celem było zwycięstwo. Z takim samym zamiarem do Łodzi przyjechali jednak bełchatowianie, którzy chcieli odrobić straty do lokalnego rywala. W takich sytuacjach często dochodzi do podziału punktów i tak też się stało tym razem. ŁKS w 66. minucie przeprowadził akcję, po której Paweł Pyciak dośrodkował w pole karne, a Jewhen Radionow precyzyjną główką pokonał bramkarza gości. Pięć minut później na tablicy wyników znów był remis. Po wrzucie z autu Piotr Giel głową posłał piłkę przed bramkę gospodarzy, a niepilnowany Bartłomiej Bartosiak umieścił ją w siatce.
- Nie będę ukrywał, że bramka strzelona w Łodzi w meczu z ŁKS ma dla mnie duże znaczenie. Najważniejszy jest jednak punkt, który tu wywalczyliśmy i z którego się cieszymy. To był klasyczny mecz derbowy. Nikt nie odpuszczał i nie odkładał nogi – powiedział po spotkaniu strzelec bramki dla PGE GKS. Zdaniem Giela, który zaliczył asystę, remis na wyjeździe nie jest złym wynikiem. – Wszystkiego się nie wygra, a jak nie można wygrać, to trzeba remisować. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali u siebie, bo tak robi się awans. Na przedsezonowej prezentacji powiedziałem, że awansujemy i ten awans będzie, bo ja dotrzymuję słowa. Trzeba jednak cały czas robić swoje, bo na razie jesteśmy dopiero w połowie pierwszej rundy – powiedział Giel.
- Jeżeli GKS budował zespół na awans, to po meczu z nimi mogę powiedzieć, że my również mamy drużynę na pierwszą ligę. Tak naprawdę to dzisiaj więcej złego sami sobie zrobiliśmy, niż oni nam zrobili. Poziom meczu nie powalał, ale walki nie brakowało. Takie są derby. W tych spotkaniach nie liczą się efekty specjalne, tylko jedna bramka więcej i trzy punkty. Taktycznie byliśmy dobrze poukładani, ale nie udało się utrzymać korzystnego wyniku. Szkoda, że gol dla GKS padł po tak prostym błędzie. To jednak da się wyeliminować. Gorzej by było, gdyby przy bramce rozklapali nas tak, że zakręciłoby nam się w głowach – to z kolei słowa pomocnika ŁKS Tomasza Margola.
– Chcieliśmy wygrać w Łodzi, ale nie udało się zdobyć trzech punktów i dogonić naszego rywala. Z pewnością można się było spodziewać lepszej piłkarsko postawy obu drużyn, które popełniały dużo błędów. Wiemy jednak dobrze, że derby to mecz inny niż pozostałe. Nam na boisku nie udało się zrealizować tego, co zaplanowaliśmy. Spodziewaliśmy się dośrodkowań w kierunku Radionowa, a nie ustrzegliśmy się przed stratą gola. Mamy tylko jeden punkt, ale chwalę swoich zawodników za podjęcie walki wręcz, której nie brakowało. Szanujemy ten remis, choć nie jesteśmy z niego do końca zadowoleni. Graliśmy z dobrym rywalem, w dobrej atmosferze. Chciałem podziękować kibicom z Bełchatowa, którzy stawili się na meczu dzięki uprzejmości gospodarzy – tak spotkanie podsumował trener PGE GKS Mariusz Pawlak.
Jacek Janowski ze sztabu szkoleniowego ŁKS podkreślił natomiast, że w łódzkiej ekipie nikt nie jest zadowolony z jednego punktu. - Zakładaliśmy trochę inny obrót spraw. Zaczęliśmy dobrze i już na początku stworzyliśmy sobie sytuacje, grając po ziemi. Niestety, później cofnęliśmy się i zaczęliśmy podnosić piłkę, co nie było potrzebne. Druga połowa dała nam upragnione prowadzenie, ale mecz zakończył się wynikiem 1:1. Straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry i jesteśmy z tego powodu bardzo źli. Nie powinniśmy do tego dopuścić. Żal tych straconych dwóch punktów. Zremisowaliśmy przez głupie i proste błędy, które dzisiaj często nam się przydarzały – powiedział Janowski.
Emocje związane z meczem o prymat w województwie szybko jednak opadają. W tej chwili dla obu ekip najważniejsze są już kolejne spotkania, które zostaną rozegrane w nadchodzącą sobotę (23 września). W dziesiątej kolejce piłkarze ŁKS i PGE GKS zagrają na swoich stadionach. Łodzianie o godz. 16 przystąpią do walki z trzynastą w tabeli Olimpią Elbląg (9 pkt.), a sześćdziesiąt minut później bełchatowianie rozpoczną starcie z czternastym ROW 1964 Rybnik (8). Transmisję z meczu ŁKS - Olimpia będzie można obejrzeć w TVP3 i TVP Sport.
Foto: gksbelchatow.com













