Kilka miesięcy temu kadra ŁZPN U-15 (rocznik 2002) wystąpiła w finale rozgrywek o Puchar im. Kazimierza Górskiego. Mecz o złoto z reprezentacją Mazowieckiego ZPN zakończył się pechową porażką 0:1, po której trenerzy i zawodnicy nie ukrywali rozczarowania. Gdy emocje opadły, drugie miejsce w krajowej rywalizacji zgodnie uznano jednak za sukces, który… zakończył żywot wojewódzkiej reprezentacji w tym roczniku. Był to efekt przeprowadzonej przez PZPN reorganizacji rozgrywek młodzieżowych. Po rozwiązaniu kadry rocznika 2002 jej trener Jarosław Dziedzic otrzymał z ŁZPN propozycję objęcia następców swoich dotychczasowych podopiecznych, czyli kolejnej kadry U-15, złożonej z zawodników rocznika 2003. Szkoleniowiec przyjął ofertę i po rundzie jesiennej z nową drużyną zajmuje drugie miejsce w tabeli grupy, w której rywalizują zespoły z województw: łódzkiego, mazowieckiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego.
Minął rok, a pan nadal jest trenerem kadry ŁZPN U-15. Miał pan jakieś obawy przed ponownym rozpoczęciem pracy z chłopcami w tym wieku?
Jarosław Dziedzic: - Nie ukrywam, że były jakieś obawy. Wiązały się przede wszystkim z tym, że w roczniku 2003 nie mam takiego rozeznania, jak w 2002. W tym drugim od kilku lat prowadzę klubową drużynę, więc praktycznie wszystkich zawodników znałem od podszewki. W młodszym roczniku taką wiedzą nie dysponowałem, ale nie miałem też wiele czasu na rozmyślania nad propozycją związku. Decyzję musiałem podjąć w miarę szybko i ostatecznie zgodziłem się na objęcie drużyny w roczniku 2003.
Uzupełnił pan już wiedzę na temat zawodników grających w tej kategorii wiekowej?
- Z racji wspomnianego braku rozeznania w tej grupie podjąłem decyzję, że moim pomocnikiem i drugim trenerem reprezentacji będzie Dawid Ługowski z Pelikana Łowicz. To szkoleniowiec, który w roczniku 2003 prowadzi zespół w 1. lidze wojewódzkiej. Wcześniej grał też w 2. lidze, więc o wszystkich wyróżniających się zawodnikach w kategorii U-15 wie prawie wszystko. Od początku mojej pracy z nową kadrą U-15 mogłem również liczyć na wsparcie od Dawida Kroczka, który w poprzednim sezonie pracował z tą drużyną. Dostałem od niego wiele wartościowych informacji o zawodnikach i nadal mogę liczyć na merytoryczną pomoc z jego strony, za co chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować.
Nadal pracę z kadrą ŁZPN łączy pan z treningami w klubie, jednak teraz są to już zajęcia z drużynami w różnych rocznikach. Godzenie tych obowiązków jest kłopotliwe?
- Prawdę mówiąc nie sprawia to wielkiego problemy. Czasami mecz, który chcę obejrzeć pokrywa się wprawdzie z moim spotkaniem i mam jakiś kłopot z dotarciem tam, gdzie bym chciał, jednak nie ma sytuacji bez wyjścia. Wysyłam wówczas zaufaną osobę, która zdaje mi relację. Zdarza się to jednak sporadycznie. Generalnie w sezonie jest tyle meczów, że jeśli chce się kogoś obejrzeć, to na pewno uda się to zrobić.
Kadra U-15 pod pana wodzą jesienią doznała dwóch minimalnych porażek i odniosła efektowne zwycięstwo. Przebieg tych spotkań był taki, jak końcowe wyniki?
- Zdecydowanie żal mi pierwszego meczu w Białymstoku, gdzie po wyrównanej walce przegraliśmy 0:1. Bramkę straciliśmy już w 2. minucie, po fatalnym błędzie indywidualnym. Nieważne kogo. Cała drużyna broni i atakuje, więc nie będę mówił o personaliach. Błąd był jednak fatalny w skutkach. Później mieliśmy cztery bardzo dobre sytuacje do wyrównania. Dwie z nich to były przysłowiowe setki, jednak nawet z trzech metrów nie potrafiliśmy zdobyć gola i przegraliśmy mecz, którego przegrać nie powinniśmy. Później była porażka u siebie z Warszawą, ale tutaj drużyna z Mazowsza dominowała na boisku. Mazowiecki ZPN ma na swoim terenie takie kluby jak Legia i coraz słynniejsza już szkółka Barcelony Escola Varsovia, które z całej Polski, również od nas, ściągają chłopaków w różnym wieku. To przekłada się później na wyniki reprezentacji wojewódzkiej. Nie ma co ukrywać, że ciężko nam się z nimi gra. Jako trener nie mam dobrych wspomnień z tych potyczek. W poprzednim sezonie z rocznikiem 2002 grałem trzy razy z Warszawą. W grupie przegraliśmy oba mecze. Przed finałem myślałem, że może do trzech razy sztuka, jednak też nam się nie udało ich pokonać. Dwie z tych porażek były po 0:1 i teraz kontynuuję to w roczniku 2003. Znów ulegliśmy 0:1, ale to była zasłużona porażka. Po tym meczu mieliśmy już nóż na gardle. Nie spodziewałem się jednak, że spotkanie z reprezentacją Warmii i Mazur zakończymy tak efektownym zwycięstwem. Rywale wygrali wcześniej z Podlasiem, więc nastawialiśmy się na trudną przeprawę. Okazało się, że mecz był dla nas łatwy i przyjemny. Po niespełna dwudziestu minutach prowadziliśmy już 3:0, a skończyło się pogromem. Wygraliśmy 8:0 i dzięki temu jesteśmy na drugim miejscu w tabeli. Wróciliśmy do żywych. Teraz kluczowym meczem będzie dla nas pierwsze wiosenne spotkanie z Białymstokiem. Jeśli wygramy, to powinno być już tylko dobrze.
Będą specjalne przygotowania do tej konfrontacji?
- Myślimy o jakimś krótkim zgrupowaniu na ok. miesiąc, trzy tygodnie przed meczem. Chcemy się spotkać i zgrać jakieś elementy, bo do tej pory za dużo czasu sobie nie poświęcaliśmy. Spotykaliśmy się dzień przed meczem, a do wiedzy o zawodnikach dochodziły obserwacje moje i trenera Ługowskiego.
Na tym zgrupowaniu pojawią się tylko dotychczasowi kadrowicze, czy szansę dostaną też inni zawodnicy?
- W swoim notesie mam 35 nazwisk. Jeżeli pojawia się jakiś impuls, jeśli usłyszę o kimś wyróżniającym się, to staram się pojawić na meczu takiego zawodnika. To normalne. Nie zamykam kadry. Każdy ma szansę, co widać po powołaniach, które otrzymują chłopcy z całego okręgu.
Praca rok po roku z zawodnikami w tym samym wieku w sposób naturalny skłania do pewnych porównań. Jak pod względem sportowym na tle poprzedniej kadry U-15 wygląda ta obecna?
- Moim zdaniem potencjał w 2002 był większy. Chodzi głównie o rozegranie piłki i tzw. skrzydła, które w tej chwili przemawiają na korzyść starszego rocznika. To jednak nie koniec a dopiero początek drogi i jeszcze wszystko przed tymi chłopcami. Na pewno czeka ich praca, praca i jeszcze raz praca, bo trening czyni mistrza. Co pół roku ktoś idzie w górę i myślę, że po dobrze przepracowanej zimie dorobimy się też solidnych zawodników, głównie na dziesiątce, bo tutaj mamy duży problem.
Mówił pan, że łączenie zajęć w klubie i z reprezentacją wojewódzką nie sprawia większych problemów. A która praca przynosi więcej satysfakcji?
- Z pewnością wyznacznikiem jest jakiś sukces. Z racji tego, że ostatnio osiągnąłem taki z kadrą ŁZPN, to w tej chwili szala jest po stronie reprezentacji. Dwa lata temu szło mi lepiej w rozgrywkach klubowych.
Dziękuję za rozmowę.













