Piłkarze Lechii Tomaszów Mazowiecki na czwartym miejscu zakończyli ostatni sezon w łódzko-mazowieckiej grupie III ligi. Po reorganizacji rozgrywek zespół prowadzony przez Grzegorza Wesołowskiego będzie występował w grupie I trzeciej ligi, w której znalazły się drużyny z województw: łódzkiego, mazowieckiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego. Przed rozpoczęciem sezonu Lechia jest wymieniana w gronie głównych pretendentów do awansu. Nieprzypadkowo. W letniej przerwie klub z Tomaszowa Mazowieckiego solidnie pracował na miano jednego z faworytów. Do nowych rozgrywek drużyna przygotowywała się m.in. na dziewięciodniowym zgrupowaniu w Brennej.
Zadbano również o wzmocnienie ligowej kadry, która na papierze robi spore wrażenie. W walce o najwyższe cele Lechii pomóc ma m.in. sześciu nowych graczy: bramkarz Artur Melon (30 lat, poprzednio Ruch Zdzieszowice), obrońcy Paweł Szutenberg (24, Kotwica Kołobrzeg), Bartosz Widejko (24, Wigry Suwałki), boczny pomocnik/obrońca Paweł Wolski (22, Radomiak Radom), pomocnik Wiktor Żytek (22, powrót z wypożyczenia do Śląska Wrocław) oraz napastnicy Adam Gołuński (19, Lechia Gdańsk) i Mateusz Broź (27, Puszcza Niepołomice).
Jesteście zadowoleni z okresu transferowego?
Grzegorz Wesołowski: - Tak. Od 4 kwietnia, czyli od momentu powrotu do Lechii przyglądałem się zawodnikom na konkretne pozycje. Dlatego latem nie robiliśmy żadnych spędów i castingów, tylko zatrudnialiśmy tych graczy, których wcześniej wytypowaliśmy. Cieszę się, że niemal w 100 procentach udało nam się zrealizować cele transferowe. Jedynym wyjątkiem był środkowy napastnik, z którym uzgodniliśmy już warunki kontraktu, jednak w ostatniej chwili zawodnik wybrał inną ofertę.
Kadra na rundę jesienną jest więc już zamknięta?
- Nie do końca. Szukamy jeszcze dwóch młodzieżowców, którzy zapewniliby nam komfort gry. Zawsze mogą się przecież przytrafić kontuzje czy kartki. Chcemy się więc zabezpieczyć i mieć równorzędnych zmienników. Muszą to więc być zawodnicy gotowie do grania, a nie jedynie do uzupełnienia składu.
Wspomniał pan o swoim powrocie do Lechii. Poprzednia przygoda z tym klubem nie była zbyt długa. Rozpoczął pan pracę w Tomaszowie pod koniec kwietnia 2014, a po zakończeniu rozgrywek nie przedłużył umowy. Teraz nie miał pan żadnych obiekcji przed podpisaniem półtorarocznej umowy?
- Były jakieś obawy, jednak dość szybko zostały rozwiane. Znam tu wiele osób, które zapewniały mnie, że sytuacja w Lechii się zmieniła od mojego poprzedniego pobytu w Tomaszowie. Te informacje się potwierdziły. Klub jest znacznie lepiej zorganizowany, wszystko jest na właściwym miejscu. Mamy możnego sponsora, a wkrótce będzie nowy stadion. Są więc warunki do tego, by myśleć o realizacji ambitnych celów sportowych.
Co więc chcecie osiągnąć w nadchodzącym sezonie?
- Otwarcie mówimy, że gramy o awans. W sierpniu czy we wrześniu tego celu się jednak nie osiągnie. Trzeba do niego dążyć małymi krokami. Zaczynamy rozgrywki meczem z Sokołem Ostróda i w tej chwili najważniejsze jest to, byśmy zwycięsko wyszli z tej konfrontacji.
W poprzednim sezonie celem Lechii również był awans do II ligi. Dlaczego nie udało się zrealizować tego zadania?
- Przychodziłem do zespołu w momencie, w którym pojawiły się uzasadnione obawy, że się nie utrzymamy. Kluczowym zadaniem było więc wówczas ugaszenie pożaru i uniknięcie degradacji. Później znów pojawiła się realna szansa walki o awans, jednak zawaliliśmy dwa mecze i nic z tego nie wyszło. Po zakończeniu rozgrywek trudno więc było jednoznacznie je ocenić. Z jednej strony mogłem być zadowolony, gdyż udało się zrealizować podstawowe zadanie. Szkoda jednak było zmarnowanej okazji. Na pocieszenie pozostał fakt, że graliśmy chyba najlepszą piłkę w tej lidze.
Przygotowania do kolejnych rozgrywek przebiegły zgodnie z planem?
- Tak. Byliśmy na obozie, uniknęliśmy kontuzji i zrealizowaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy. Nie mamy więc powodów do narzekań.
W ostatnim meczu kontrolnym wygraliście 1:0 z Pelikanem Łowicz. Wyjściowy skład z tego spotkania będzie się pokrywał z tym, jaki kibice zobaczą w inauguracyjnym pojedynku z Sokołem?
- Nie do końca. Cały czas monitorujemy zawodników i wiemy, że niektórym jeszcze trochę brakuje do optymalnej formy. Na Sokoła wyjdzie więc 70-80 procent pierwszej jedenastki z ostatniego sparingu.
Lechia będzie w stanie od pierwszego meczu grać na najwyższym poziomie, czy też zespół potrzebuje jeszcze trochę czasu na zgranie?
- Jak wspomniałem, nie wszyscy zawodnicy są jeszcze w optymalnej formie. Dyspozycja poszczególnych graczy i całego zespołu to jednak dwie różne sprawy. Trzeba tak dobrać skład, by znaleźli się w nim najlepsi w danej chwili zawodnicy. I tacy zagrają z Sokołem, ale trzeba pamiętać, że zespół się zmienił, zwłaszcza w tyłach. Chłopcy zgrywali się w sparingach, jednak prawdziwa weryfikacja zawsze następuje w lidze. Liczę się z tym, że nie wszystko będzie jeszcze perfekcyjnie wychodziło, lecz punkty musimy jednak zdobywać od początku rozgrywek.
Będą to pierwsze rozgrywki po reorganizacji III ligi. Zmiany były potrzebne?
- Moim zdaniem nie. Uważam, że musimy mieć bardzo silną, zawodową ekstraklaę z mocnym zapleczem. Niżej powinno się to wszystko rozchodzić. Scentralizowanie rozgrywek na trzecim i czwartym poziomie mija się z celem. Ilu kibiców w naszej grupie zainteresuje np. mecz Lechii z Motorem Lubawa? Kto wybierze się na taki wyjazd?
Na pewno wy będziecie musieli pojechać. Znacie już siłę poszczególnych rywali z grupy I?
- Chyba nikt w tej chwili nie zna siły tej ligi. Wiemy, czego możemy się spodziewać po zespołach, z którymi w poprzednim sezonie graliśmy w grupie łódzko-mazowieckiej. Wiedzę o drużynach z Podlasia oraz Warmii i Mazur czerpiemy na razie głównie z doniesień prasowych. Wynika z nich, że silne ekipy z aspiracjami tworzą się m.in. w Nowym Mieście Lubawskim i Ostródzie.
To będą rywale do awansu?
- Wygląda na to, że tak. W walce o II ligę powinny się również liczyć zespoły Łódzkiego Klubu Sportowego i Widzewa. To są jednak teoretyczne rozważania. Tradycyjnie już boisko zweryfikuje, kto jest naprawdę silny. Wierzę, że my będziemy w tej najsilniejszej grupie.
Dziękuję za rozmowę.
Opracował: Marcin Durasik













