Trzy zespoły z naszego województwa zasiadały w weekend na fotelu lidera grupy I trzeciej ligi. W piątek na pierwsze miejsce w tabeli wskoczył Sokół Aleksandrów Łódzki, który w doliczonym czasie gry zapewnił sobie zwycięstwo nad MKS Ełk. Dzień później prowadzenie w rozgrywkach objęli zawodnicy Widzewa. Podopieczni Franciszka Smudy zdobyli trzy punkty w Ząbkach, gdzie grali z rezerwami warszawskiej Legii. W niedzielę układ czołowej trójki wrócił do stanu sprzed szóstej serii spotkań. Lechia Tomaszów Mazowiecki ograła na wyjeździe Tur Bielsk Podlaski i nadal może z góry spoglądać na pozostałych rywali. Ze zwycięstwa cieszył się również Pelikan, który w Łowiczu pokonał Polonię Warszawa. Powodów do radości nie mieli natomiast piłkarze Warty. Beniaminek z Sieradza przegrywając w Zambrowie z Olimpią doznał trzeciej porażki w sezonie.
Zwycięstwo w Bielsku Podlaskim zapewniło Lechii utrzymanie pozycji lidera oraz miana jedynej niepokonanej drużyny w bieżących rozgrywkach. Komplet punktów podopiecznym Bogdana Jóźwiaka zapewniły dwa gole strzelone przez Tomasza Płonkę. W meczu z Turem napastnik z Tomaszowa po raz pierwszy na listę strzelców wpisał się w 40. minucie, gdy po podaniu Jakuba Rozwandowicza wślizgiem skierował piłkę do bramki gospodarzy. Wynik meczu na 2:0 dla Lechii Płonka ustalił w 72. minucie. Tym razem wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, w której znalazł się po zagraniu Piotra Kornackiego.
Niedzielny mecz w Bielsku kończył szóstą kolejkę, która rozpoczęła się w piątek w Aleksandrowie Łódzkim. Spotkanie Sokoła z MKS Ełk rozstrzygnęło się w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Sędzia Przemysław Malinowski uznał, że po rzucie rożnym w polu karnym gości nieprzepisowo atakowany był Aleksander Ślęzak. Arbiter odgwizdał faul i podyktował rzut karny dla Sokoła. Skutecznym egzekutorem i zdobywcą jedynej bramki w meczu okazał się Sebastian Kobiera. - Zadowoleni jesteśmy jedynie z wyniku. Mieliśmy dobry początek i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Z biegiem czasu w nasze poczynania wkradała się jednak nerwowość. Przeciwnik był dobrze ustawiony w defensywie, starał się kontrować i liczył na stałe fragmenty gry. Miał też ze trzy niezłe okazje, ale dobrze zachowali się nasi obrońcy i bramkarz. Najważniejsze jest jednak to, że ostatecznie zwyciężyliśmy i nadal jesteśmy w czołówce tabeli - powiedział po meczu trener Sokoła Piotr Kupka.
Po wygranej z MKS jego podopieczni objęli nawet prowadzenie w rozgrywkach, ale na pierwszym miejscu byli tylko do soboty. Tego dnia na pozycji lidera zmienił ich Widzew, który na wyjeździe pokonał rezerwy Legii. Pojedynek w Ząbkach z trybun oglądał m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek. Obecny był również Jacek Magiera, trener pierwszej drużyny aktualnych mistrzów Polski. Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy. Legia szybko stworzyła sobie kilka niezłych sytuacji, jednak miała problemy z ich wykończeniem. Goście byli znacznie skuteczniejsi. W okresie przewagi rywala wybili piłkę daleko od własnej bramki, wymienili dwa podania i chwilę później cieszyli się z bramki strzelonej przez Mateusza Michalskiego. Widzewiacy prowadzili od 14. do 53. minuty, gdy do remisu doprowadził Robert Bartczak. W 65. minucie przyjezdni odzyskali prowadzenie. Gola na wagę trzech punktów strzelił Adam Radwański.
- Wygrana z Legią daje nam wiarę w dalszą pracę i pokazuje, że ta układanka taktyczna i personalna jest skuteczna. Nie mieliśmy specjalnej taktyki na to spotkanie. Graliśmy w nim tak, jak w meczach u siebie. Podejmując pracę z tym zespołem wiedziałem, że jest w nim wielu młodych, niedoświadczonych zawodników. Musiałem pomóc im nabrać im pewności siebie. Na razie mają moje serce i pomoc - powiedział po meczu trener Smuda.
Przed potyczką z Widzewem legioniści zremisowali w Sieradzu z Wartą. Dla gospodarzy był to wynik pozwalający z optymizmem spoglądać w przyszłość. Niestety, już w kolejnym spotkaniu beniaminek doznał porażki. Początek meczu w Zambrowie nie wskazywał jednak na to, że goście wrócą do domu na tarczy. W pierwszej połowie sieradzanie sprawiali lepsze wrażenie, a w 18. minucie objęli prowadzenie. Jeden z obrońców Olimpii we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką i chwilę później Łukasz Mitek wykorzystał rzut karny. Do przerwy Warta nie zdołała jednak utrzymać korzystnego wyniku. Minutę przed końcem pierwszej połowy Michał Domański znalazł się tuż przed bramką gości i z bliska posłał piłkę do siatki. Dwanaście minut przed końcem meczu po rzucie rożnym skutecznie główkował Michał Kuczałek i zapewnił Olimpii czwarte zwycięstwo w sezonie.
- Liczyłem tutaj na zdobycz punktową. Niestety, nie udało się. Jest to przykre, bo uważam, że przynajmniej jeden punt powinniśmy stąd wywieźć. Szybko objęliśmy prowadzenie i wydawało się, że w pierwszej połowie mieliśmy mecz pod kontrolą. Niestety, dostaliśmy bramkę do szatni. Po przerwie były akcje z jednej i drugiej strony. Straciliśmy jednak bramkę po stałym fragmencie gry i przegraliśmy to spotkanie. Musimy dalej pracować i szukać punktów w następnych meczach - tak mecz w zambrowie podsumował trener Warty Łukasz Markiewicz.
W znacznie lepszym nastroju był szkoleniowiec Pelikana Marcin Płuska. Jego podopieczni podejmowali w niedzielę warszawską Polonię i po emocjonującym meczu ograli niedawnego drugoligowca. Gola na wagę zwycięstwa w trzeciej minucie doliczonego czasu gry strzelił Taras Jaworskyj. Łowiczanie komplet punktó wydarli rywalom grając z przewagą jednego zawodnika. Był to efekt czerwonej kartki, którą po dwóch żółtych obejrzał w 65. minucie Marcin Kluska. Wcześniej obie drużyny zdobyły po dwa gole. Gospodarze już w 9. minucie objęli prowadzenie, wykorzystując rzut karny, podyktowany za faul na Robercie Kowalczyku. Celnym strzałem z 11 metrów popisał się Michał Adamczyk. Niespełna kwadrans później do remisu doprowadził Tomasz Chałas, jednak w 34. minucie Pelikan odzyskał prowadzenie. Po rzucie rożnym piłka trafiła w słupek, po czym do bramki posłał ją Mateusz Kasprzyk. Tym razem na odrobienie strat rywale potrzebowali zaledwie pięciu minut. Gol Mariusza Marczaka ustalił wynik do przerwy, a losy spotkania rozstrzygnęły się tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego.
- Z Polonią chcieliśmy zagrać inaczej niż dotychczas. W poprzednich spotkaniach staraliśmy się odbierać piłkę wyżej, jednak Polonia to najlepszy zespół, z którym dotychczas graliśmy. Dlatego cofnęliśmy się i czekaliśmy na szybki atak. Nie jest to może widowiskowa gra, ale efekt przyniosła. Do momentu, w którym zespoły grały po jedenastu, gra była wyrównana. Po drugiej żółtej kartce dla Marcina Kluski mieliśmy przewagę. Graliśmy cierpliwie, ale nie ustrzegliśmy się błędów i Polonia mogła nas zaskoczyć. W końcówce udało nam się jednak strzelić zwycięską bramkę. Ta wygrana doda zespołowi wiarę we własne umiejętności - podsumował Płuska.
Po sześciu kolejkach prowadząca w rozgrywkach Lechia ma na koncie 16 pkt. i o jeden wyprzedza Widzew oraz Sokoła. Dziesiąty Pelikan zgromadził do tej pory dziewięć oczek, a trzynasta Warta - pięć. W następnej serii spotkań 8 września Widzew podejmie Olimpię Zambrów (godz. 19.10). Dzień później Warta zmierzy się w Sieradzu z Huraganem Morąg (17), Pelikan pojedzie do Łomży na mecz z ŁKS 1926 (16), a Sokół zagra w Warszawie z Polonią (17). W niedzielę 10 września o godz. 11 lider z Tomaszowa na własnym stadionie rozpocznie walkę z ostatnim w tabeli GKS Wikielec - jedynym zespołem mającym zerowe konto punktowe.
Foto: legia.com













