Ostatnia dekada października przyniosła sporo radości kibicom Łódzkiego Klubu Sportowego. Dwa ligowe zwycięstwa i zmniejszenie strat do czołowej trójki 2. ligi oraz informacje o zakończeniu prac przy lożach VIP na trybunie przy al. Unii Lubelskiej 2 oraz dobiegającej końca budowie ośrodka treningowego przy ul. Minerskiej sprawiły, że sympatycy ŁKS z nową nadzieją zaczęli spoglądać w przyszłość. Znacznie gorsze nastroje panują w Bełchatowie. Trudno się jednak temu dziwić. Drużyna PGE GKS zamiast gonić czołówkę, zbliża się do strefy zagrożonej spadkiem. Z pewnością nie takie były oczekiwania osób związanych z ekipą z ul. Sportowej.
Gdy w 14. kolejce bełchatowianie przerwali serię siedmiu spotkań bez zwycięstwa można było mieć nadzieję, że zespół wychodzi z dołka. Porażka 2:5 z Wisłą w Puławach pokazuje jednak, że drużyna nadal ma problem. Podopiecznym Mariusza Pawlaka w wywalczeniu korzystnego rezultatu nie pomógł nawet fakt, że po 35. minutach gry prowadzili 2:0! Gdy Patryk Janasik (28) i Dawid Flaszka (35) strzelali gole dla PGE GKS mało kto się spodziewał, że przyjezdni nie zdobędą nawet punktu na boisku piętnastej drużyny rozgrywek. Jeszcze przed zmianą stron goście stracili jednak bramkę, a w pierwszej fazie drugiej połowy aż trzy. Od 61. minuty Wisła prowadziła 4:2, a przed końcem meczu strzeliła jeszcze jednego gola. Nic dziwnego, że po takim występie szkoleniowiec PGE GKS przepraszał bełchatowskich kibiców. – Jeżdżą za nami po całej Polsce i po tych 35. minutach z pewnością spodziewali się, że ten mecz wygramy. Stało się inaczej. Takie mecze powinny być pod kontrolą, tymczasem w prosty sposób pozwoliliśmy rywalom na zdobycie dwóch bramek. Niestety, w piłce zawodnicy podejmują takie a nie inne decyzje – powiedział Pawlak.
Szansę na poprawienie nastrojów zespół PGE GKS będzie miał w nadchodzącą sobotę (4 listopada, godz. 17), gdy na stadion przy ul. Sportowej zawita ostatni w tabeli Gryf Wejherowo. Dobrze by było, gdyby przed tym meczem gospodarze wyciągnęli wnioski z konfrontacji z Gwardią Koszalin, która kilkanaście dni temu zamykała tabelę, ale w Bełchatowie zremisowała 2:2.
Rywala ze strefy spadkowej będzie również gościł ŁKS, który trzy godziny przed rozpoczęciem meczu w Bełchatowie przystąpi do walki z Rozwojem Katowice. Tego dnia po raz pierwszy sympatycy i goście łódzkiego klubu będą mogli oglądać mecz nie tylko z zewnętrznych siedzisk na trybunie, ale też ze Skyboksów. Prace wykończeniowe w pomieszczeniach pod trybuną kosztowały ok. 3 mln zł. Po ich zakończeniu obiekt wzbogacił się o ok. 1,7 tys. powierzchni użytkowej. Ukończono i wyposażono m.in. 18 lóż VIP (o pow. ok. 25 m kw każda) oraz dwukrotnie większą tzw. lożę prezydencką. Powstały trzy dodatkowe sale konferencyjne o pow. od 40 do 70 m kw oraz pomieszczenia cateringowe. Prace objęły również skrzydło przeznaczone dla dziennikarzy, w którym przygotowano do użytku pomieszczenia o łącznej powierzchni ponad 180 m kw.
Władze klubu mają nadzieję, że zaproszeni goście w komfortowych warunkach obejrzą udany występ zespołu, który traci już tylko dwa punkty do miejsc gwarantujących bezpośredni awans do 1. ligi. Z czołową trójką bieżących rozgrywek – GKS 1962 Jastrzębie, Wartą Poznań i Radomiakiem Radom – łodzianie dzielili się punktami. Remis zanotowali również w starciu z siódmym w tabeli ROW 1964 Rybnik, a trzy punkty inkasowali w spotkaniach ze Zniczem Pruszków (8), Garbarnią Kraków (6) i Siarką Tarnobrzeg (5). Z tą ostatnia mierzyli się w minionej kolejce na Podkarpaciu, gdzie oprócz zwycięstwa 1:0 zapisali też na swoim koncie jedną z ładniejszych bramek tej części sezonu. Jej autorem był Bartosz Widejko, który trafił do siatki niemal z zerowego kąta.
Fakt, że w rundzie jesiennej beniaminek z al. Unii nie przegrał żadnego spotkania z drużynami zajmującymi pozycje 1-8 pozwala realnie myśleć o przepustce do wyższej klasy rozgrywkowej. Chcąc zrealizować ten cel łodzianie nie mogą sobie jednak pozwolić na stratę punktów z niżej notowanymi drużynami, co już im się w tym sezonie zdarzało (1:1 z Gryfem, 1:2 w Łodzi z Olimpią Elbląg).
Foto: lkslodz.pl













