To jest legenda, ale ładnie wymyślona: strzał Jerzego Sadka, który dał Polakom zwycięskiego gola w eliminacyjnym meczu Szkocja - Polska rozgrywanym 50 lat temu, 13 października 1965 roku w Glasgow (2:1), był tak silny, że piłka przerwała siatkę bramki. Faktycznie było całkiem inaczej: akurat tego gola Sadek zdobył techniczną “podcinką”, a tocząca się piłka wyleciała na zewnątrz bramki, bo siatka leżała luźno na ziemi.
Ale poza tym wszystko się zgadza. Jerzy Sadek znany był jako “bombardier”, bo większość swoich goli strzelał z dystansu. Także… głową. Gdy w 1973 roku wyjeżdżał do Holandii, w czasie testów w Sparcie Rotterdam trafił do siatki “główką” z 16 metrów. “Udawaj kontuzję i zejdź” - krzyknął do niego po tym wyczynie pilotujący ten transfer menedżer, bo przecież niczego więcej napastnik nie mógł już pokazać.
Zdobywał bramki głównie na ligowy użytek - dziesięć sezonów po kolei był “królem strzelców” drużyny, a z dorobkiem 102 goli (68 w I i 34 w II lidze) jest najskuteczniejszym zawodnikiem w historii Łódzkiego Klubu Sportowego (przypisywana Władysławowi Królowi liczba 104 goli w ekstraklasie nie wytrzymała weryfikacji w źródłach). W reprezentacji Polski rozegrał 18 meczów w latach 1965-1971. To skromny dorobek, ale pamiętać trzeba, że o miejsce w ataku rywalizować musiał na przykład z Liberdą, Pohlem, Lubańskim, Banasiem, Jarosikiem czy Gadochą, a ponadto jego ŁKS grał w tym okresie przez trzy sezony w II lidze. Sadek grywał jednak w reprezentacji także jako II-ligowiec (m. in. w wyjazdowym meczu w Argentynie w 1968 roku), razem zresztą ze swoimi kolegami z zespołu, z również już nieżyjącymi Piotrem Suskim i Bolesławem “Tośkiem” Szadkowskim. ŁKS nie miał drużyny, ale miał gwiazdy! Strzelił dla Polski sześć goli, oprócz Szkocji także m. in. Anglii (1:1 w Liverpoolu) i Brazylii (3:6 w Warszawie). Jednego gola nie strzelił, choć obiecał. Pamiętam, że przed wyjazdem do Rzymu (dwa tygodnie po debiucie w Glasgow) na eliminacyjny mecz mistrzostw świata z Włochami, czytałem w “Głosie Robotniczym” jego wypowiedź: “Obiecuję, że gdy strzelę gola, pozdrowię przed kamerą łódzkich kibiców” - zapowiadał rozgrzany jeszcze bramką na Hampden Park. Nie strzelił, ale nie tylko on nie dał rady Włochom - Polska przegrała ten mecz 1:6. Po raz ostatni wystąpił w reprezentacji w październiku 1971 roku przeciwko Niemcom na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie (1:3) w meczu, w którym z kolei debiutował Jan Tomaszewski, jego późniejszy następca w roli kapitana ŁKS.
ŁKS był jego jedynym polskim klubem ligowym, ale pochodził z Radomska. Zaczynał w Stali, potem grał w silniejszych Czarnych, gdzie wypatrzyli go trenerzy III-ligowego wówczas Widzewa. Już po paru sparringach okazało się, że jest za dobry na III ligę i decyzją Federacji Sportowej Włókniarz przeniesiony został do ŁKS, reprezentacyjnego klubu branży włókienniczej. Temu klubowi pozostał wierny. Grał w nim jeszcze po powrocie z Holandii (był tam zawodnikiem Sparty Rotterdam i Haarlemu), a zakończył karierę w 1978 roku, 17 lat po debiucie. Potem był jeszcze krótko przy pierwszym zespole jako asystent trenera, ale na tym polu nie widział dla siebie miejsca i zajął się interesami.
Po meczu z Anglią na Goodison Park w Liverpoolu Everton chciał go kupić za 100 tysięcy funtów. Tę historię stworzyli z kolei polscy dziennikarze obecni na meczu. “Kto się panu najbardziej podobał w polskiej drużynie?” - zapytali po meczu menedżera Evertonu. “No, ten z dziewiątką” - przyznał angielski szkoleniowiec. “A chciałby go pan mieć w swojej drużynie?” - “Chciałbym”. “A ile by pan dał za niego?” - “No, nie wiem”. “100 tysięcy funtów?” - “No, 100 tysięcy bym dał” - wydusił z siebie.
Oczywiście realnie o transferze nie mogło wówczas być mowy, ale Sadek wart był tych pieniędzy. Jako zawodnik, łowca goli, lider drużyny na boisku i poza nim. Pozostaje jedną z legend Łódzkiego Klubu Sportowego.
Przy okazji tych wspomnień dodać warto, że nie był on jedynym piłkarzem ligowej, a nawet międzynarodowej klasy, pochodzącym z Radomska. Jego ziomkiem był inny reprezentant Polski Jan Benigier, też ze Stalą i Czarnymi w życiorysie, wyłowiony przez Leszka Jezierskiego do jego MKS Hala Sportowa, z którym zdobył mistrzostwo Polski juniorów w 1966 roku, potem krótko piłkarz łódzkiego Startu, Zawiszy, przede wszystkim Ruchu Chorzów (trzy tytuły mistrza Polski) i bytomskiej Polonii. Ligową karierę w ŁKS mają za sobą także Ireneusz Lorent i Andrzej Grzywacz. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych żadne poza Łodzią miasto w regionie łódzkim nie mogło się pochwalić tyloma ligowcami, a sam osobiście jednemu z tekstów w prasowej dyskusji na temat szkolenia młodzieży w “Głosie” dałem tytuł “Osobowy do Radomska odjeżdża o 7.15”, pokazując drogę, jak i gdzie szukać talentów.
Jerzy Sadek (1942-2015) zmarł 4 listopada w Żyrardowie, gdzie ostatnio mieszkał. Pochowany został na Cmentarzu Komunalnym na Dołach w Łodzi.
Wojciech Filipiak












