Końcówkę sezonu 2014/15 piłkarze Stali Głowno zapamiętają bardzo długo. Najpierw cieszyli się z awansu po zwycięstwie 5:2 nad GLKS Dłutów (przedostatnia kolejka sezonu), później przyszło rozczarowanie po walkowerze dla Andrespolii Wiśniowa Góra za mecz z Orłem Parzęczew i stracie awansu, a następnie kolejna radość z wygranych spotkań barażowych.
Najważniejsze dla Stali jest jednak to, że wszystko dobrze się skończyło i drużyna Marka Pawlaka z dużym optymizmem przystąpi do czwartoligowych rozgrywek.
Zabrakło punktu
Po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu Stal zajmowała trzecie miejsce w tabeli łódzkiej klasy okręgowej z pięciopunktową stratą do Włókniarza Pabianice i Andrespolii. Wiosną grała jednak znacznie lepiej - zdobyła aż 40 punktów i cały sezon zamknęła z dorobkiem aż 73 oczek (23 wygrane, 4 remisy i 3 porażki). Wydawało się, że wystarczy to do bezpośredniego awansu do IV ligi. Okazało się jednak, że Andrespolia już po zakończeniu rozgrywek otrzymała trzy punkty walkowerem za mecz z Orłem Parzęczew i w ostatecznym rozrachunku o jeden punkt wyprzedziła zespół trenera Pawlaka.
Dodatkowa szansa
Stal otrzymała jednak dodatkową szansę na awans. Były nią baraże pomiędzy wicemistrzami trzech klas okręgowych. Rywalami drużyny z Głowna były: LUKS Bałucz (sieradzka klasa okręgowa) oraz Szczerbiec Wolbórz (piotrkowska klasa okręgowa). „Stalówka” pokazała w tych spotkaniach ogromny charakter. W pierwszym meczu przegrywała w Bałuczu 0:1 i dopiero gol Dominika Tomczyka przedłużył nadzieje na awans. Aby cieszyć się grą w IV lidze piłkarze z Głowna na własnym stadionie musieli jednak wysoko wygrać ze Szczerbcem. Do przerwy było jednak 0:0, a z boiska musiał zejść najlepszy strzelec Stali Eryk Lebioda, który doznał kontuzji stawu skokowego. Druga połowa była jednak popisem podopiecznych Pawlaka, niesionych żywiołowym dopingiem publiczności. Worek z bramkami rozwiązał Antoni Waśkiewicz, a w ciągu zaledwie 18 minut bramkarza Szczerbca pokonali jeszcze: Tomczyk, Tomasz Florczak i Adam Gibała. Wynik 4:0 wystarczył do awansu. Ostatnie minuty przypominały wielkie święto. Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze utonęli w ramionach kibiców, bo w Głownie znów będzie IV liga.
Wzmocniony zespół
- Takie posezonowe zawirowania tylko wzmocniły nasz zespół. Powiedziałem chłopakom, że na boisku musimy udowodnić, komu należał się awans. Dlatego o zaangażowanie byłem spokojny. Chciałbym aby drużyna zawsze walczyła tak, jak w tych dodatkowych meczach. Momentami przypominało to walkę o życie - mówił po zakończonym spotkaniu ze Szczerbcem uszczęśliwiony trener Stali Marek Pawlak.
mios














