Nasza Piłka: Od grudnia 2014 r. jako wiceprezydent Łodzi odpowiada pan m.in. za sport. Zarządzanie tą częścią łódzkiej aktywności to trudne zadanie?
Tomasz Trela - Z jednej strony trudne, z drugiej bardzo przyjemne. Cieszę się, że jest pewien plan, jest pewien pomysł jak ten sport w Łodzi ma wyglądać. Wszystko rozbija się jednak o pieniądze. To jest dzisiaj największy kłopot. Mimo to pewne rzeczy związane ze szkoleniem sportowym są porządkowane. Mamy też nakreślony plan dot. rozwoju bazy sportowej i mam nadzieję, że w najbliższych latach będzie to taki jasny drogowskaz wskazujący, w którą stronę idzie miasto, jaką infrastrukturę chce budować i przede wszystkim, co tam ma się odbywać. Dzisiaj brakuje nam m.in. małej hali z widownią na 3-4 tys. osób, jaka będzie budowana w kompleksie przy al. Unii. Będą tam mogły grać koszykarki, koszykarze, siatkarki, siatkarze, piłkarki i piłkarze ręczni. To będzie obiekt, jaki niewątpliwie jest potrzebny. Dzisiaj jest z tym problem. Jak rozmawiam chociażby z przedstawicielami siatkarek ŁKS, które osiągają dobre wyniki i mają szansę na ekstraklasę, to pojawia się pytanie, gdzie mają grać, chcąc spełnić warunki licencyjne? Jest dobra wola Atlas Areny, żeby pogodzić występy siatkarek Budowlanych i ŁKS i jeżeli będzie taka potrzeba, to uda się to zrobić. Na tym przykładzie widać jednak, że Łódź potrzebuje hali typowo do gier zespołowych.
Przez lata Łódź nie miała szczęścia do inwestycji sportowych. Z mapy miasta znikały m.in. boiska piłkarskie, baseny, hale, lodowiska. Nowych inwestycji było niewiele, a jeśli już powstawały, to z wieloma usterkami. Mieliśmy już m.in. hokejową halę z trzema ścianami i niepełnowymiarowym lodowiskiem a także halę widowiskowo-sportową, która w momencie oddania do użytku miała już ponad 10 lat. Czy tego typu wpadki mamy już za sobą?
- Mam nadzieję, że takie inwestycje nie będą się już zdarzały. Jesteśmy na etapie kończenia jednego obiektu na al. Unii, czyli boiska z trybuną. Nie można jednak o nim mówić w kategoriach paradoksów inwestycyjnych, bo od początku był planowany jako obiekt na 6 tys. widzów, z możliwością rozbudowy. Miejsce na dodatkowe trybuny jest, ale rozbudowa będzie uzależniona od potrzeb. Obiekt ma służyć piłce nożnej i rugby, ale mogą się na nim odbywać również inne wydarzenia sportowe bądź rozrywkowe. Uważam więc, że powinien być jasno określony plan, kiedy będziemy chcieli dobudować pozostałe trybuny.
Trzeba też jednak pamiętać o tym, że jesteśmy na etapie rozpoczęcia budowy drugiego stadionu miejskiego - na Widzewie. W tym roku przystąpimy też do budowy toru żużlowego. Musimy dokończyć AZS i mamy plan, by pozyskać środki na modernizację pięciu centrów sportowych: na RKS, Tęczy, Społem, MKT i Anilanie. Nie można też zapominać, że w przyszłym roku będziemy mieli otwarte centrum sportowe Politechniki Łódzkiej, na które miasto też przeznacza publiczne pieniądze. Wolałbym więc w pierwszej kolejności zrobić te obiekty sportowe a później zająć się dobudową tych trzech trybun przy al. Unii. Tym bardziej, że na ten moment trybuna na 6 tys. widzów jest wystarczająca. Jeżeli jednak będzie zapotrzebowanie, to decyzję o rozbudowie trzeba będzie podjąć wcześniej.
Niedawno Widzew zadeklarował chęć gry na stadionie przy al. Unii, gdzie swego czasu rozgrywał najważniejsze mecze w swojej historii. Czy w związku z tym może powrócić pomysł jednego nowoczesnego stadionu w Łodzi?
- Dużą niestosownością byłoby teraz zrobienie jednego stadionu przy al. Unii. Dwa lata temu mówiłem, że Łódź zasługuje na stadion na miarę XXI wieku. Ten stadion powinien być jeden i w miarę możliwości na neutralnym gruncie. Takim terenem mógłby być Start. Gdyby to zostało zrealizowane, to dzisiaj pewnie mielibyśmy jeden stadion. Tak się jednak nie stało. W trakcie kampanii prezydenckiej mówiłem też jednak wyraźnie i jednoznacznie, że trzeba dokończyć te inwestycje, które są już rozpoczęte. Przedstawiciele i władze poszczególnych klubów powinny natomiast przygotować plany sportowe i biznesowe dot. funkcjonowania na tych obiektach, których utrzymanie będzie z pewnością droższe od starych stadionów, na
których do tej pory grały.
W planach Centrum Sportu przy al. Unii były m.in. trzy boiska treningowe. Czy ich Budowa nadal jest aktualna?
- Moim zdaniem centrum przy al. Unii powinno składać się z Atlas Areny, małej hali, stadionu, jednego boiska treningowego i parkingów. Centrum treningowo-szkoleniowe powinno natomiast znajdować się w innym miejscu, np. przy ul. Minerskiej. To dobre miejsce. Jednym z argumentów takiego rozwiązania jest to, że w przypadku odbywania się imprez masowych przy al. Unii praca szkoleniowa byłaby utrudniona. Drugim argumentem są miejsca parkingowe, których przy Atlas Arenie powinno być zdecydowanie więcej. Na dzisiaj skłaniam się więc do takiego rozwiązania. Jeżeli byśmy zdecydowali się na ten wariant, to w perspektywie paru lat znalazłyby się pieniądze na ośrodek przy ul. Minerskiej. Można na ten cel pozyskać m.in. środki zewnętrze, zarówno krajowe jak i unijne. Przy takim wsparciu jesteśmy w stanie zrealizować tę inwestycję.
Wiadomo już, kto będzie zarządzał stadionami przy al. Unii i al. Piłsudskiego?
- Nie prowadziliśmy jeszcze rozmów dot. al. Piłsudskiego. Jeżeli chodzi o al. Unii, to trwają dyskusje, w jakim trybie ma być wyłoniony operator. Moim zdaniem powinna nim zostać Miejska Arena Kultury i Sportu, zarządzająca Atlas Areną.
Wspomniał pan wcześniej o terenach Startu, który swego czasu był m.in. drugą (po ŁKS-ie) piłkarską siłą w Łodzi. Od wielu lat klub i miasto toczą spór o tereny pomiędzy ul. św. Teresy, al. Włókniarzy i ul. Pojezierską. Jest szansa na zakończenie tej wojny?
- Miałem okazję spotkać się z przedstawicielem Startu, których zachęcałem do tego, żeby ten spór jak najszybciej zakończyć. Dzięki temu Start mógłby korzystać z miejskich środków dotacyjnych. Tam sport powinien być, bo to są fajne, historyczne tereny. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.
Łódzkie kluby z pewnością chciałyby usłyszeć, że na swoją działalność dostaną z miasta po kilka mln zł. Mogą na to liczyć?
- Sport kwalifikowany będziemy wspierać. Jeśli jednak ktoś uważa, że będziemy to robić tak, jak inne samorządy, które dają 5-10 mln zł na jedną drużynę, to ja zdecydowanie mówię nie. Samorząd nie jest bowiem od tego, żeby wspierać spółkę prawa handlowego taką ilością pieniędzy. Może kiedyś dojdziemy do takich czasów, że będziemy przekazywać 5-10 mln zł dla jednego klubu, ale na szkolenie młodzieży. Nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy i właśnie na pracę z młodzieżą chciałbym przeznaczać jak najwięcej pieniędzy, bo ta piramida szkoleniowa powinna dobrze funkcjonować. Jeżeli mamy osiągać dobre wyniki w sporcie kwalifikowanym, ekstraklasowym to chciałbym, żeby walczyły o to drużyny złożone głównie z przedstawicieli naszego miasta. Wolałbym więc unikać przekazywania gigantycznych środków na utrzymanie drużyn ekstraklasowych, które za publiczne pieniądze będą dokonywały transferów zawodniczek czy zawodników. Nie od tego jest miasto. Nie będzie więc tak, że jeden klub grający w ekstraklasie dostanie takie pieniądze „żeby sobie radził”. Nie będziemy szukać dodatkowych funduszy na finansowanie jednej czy drugiej drużyny. To oczywiście jest trudne do wprowadzenia, bo funkcjonuje pewien schemat, który ciężko zmienić w kilka miesięcy. Na to potrzeba lat. Myślę jednak, że jak będziemy konsekwentni, to osiągniemy zamierzony cel.
Dużym problemem dla klubów są opłaty za wynajem obiektów, które często uniemożliwiają sportowy rozwój. Wiele miast wspiera sport udostępniając obiekty za przysłowiową złotówkę. W Łodzi takie rozwiązanie jest to możliwe?
- Do tej pory nie było w Łodzi systemowego rozwiązania tego problemu i trzeba trochę czasu, żeby to przygotować. Rozmawiamy o tym, czy stworzyć mechanizm wynajmu za tą przysłowiową złotówkę, czy też wprowadzić takie rozwiązanie, że klub ponosi tylko koszty eksploatacyjne w trakcie korzystania z obiektu.
Jesteście w przededniu powołania Rady Sportu i przyjęcia strategii rozwoju sportu. Jakie macie w związku z tym oczekiwania?
- Chciałbym, żeby Rady Sportu i nowa strategia rozwoju sportu pomogły uporządkować wszystkie zagadnienia związane z łódzkim sportem, w tym te związane z infrastrukturą i stawkami za wynajem obiektów. Kiedy decydowaliśmy o powołaniu rady sportu zastanawialiśmy się nad tym, czy wprowadzać jakieś kryteria. Uznaliśmy, że każde środowisko sportowe może zgłosić swojego przedstawiciela. Rada to 15-osobowe gremium, które będzie podejmowało decyzje kolegialnie. Oczekiwania są takie, żeby to było ciało, które doradza i opiniuje, w jaką stronę powinien pójść łódzki sport. Mam nadzieję, że ci, którzy wejdą do tego gremium będą to rozumieć i działać na korzyść łódzkiego sportu. Strategia rozwoju sportu będzie miała swoje odzwierciedlenie w dokumentach budżetowych i wieloletniej prognozie budżetowej. Mam nadzieję, że podejmowane przez nas działania doprowadzą do tego, że każdego roku przynajmniej jedna drużyna będzie awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej a na koniec kadencji będziemy mogli się spotkać i powiedzieć, że mamy sześć, siedem takich zespołów. Przy dobrej bazie i dobrym szkoleniu to będzie możliwe.
Tego życzę i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał/ mak/













