Piłkarze 2. ligi rozegrali w środę mecze, które miały się odbyć w pierwszej wiosennej serii spotkań. Z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych i złego stanu boisk 20. kolejka została jednak odwołana, a większość spotkań przełożono z 3 marca, na 4 kwietnia. Nowy termin okazał się szczęśliwy dla piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego, którzy wygrali w Kluczborku z MKS 2:0 i dzięki korzystnym rezultatom innych spotkań wrócili na drugie miejsce w tabeli. Na więcej liczyli natomiast sympatycy PGE GKS Bełchatów, którzy na stadionie przy ul. Sportowej nie doczekali się goli w meczu ze Stalą Stalowa Wola.
Wiosenną część rozgrywek ŁKS rozpoczął od falstartu. Podopieczni Wojciecha Robaszka w swoim pierwszym meczu bezbramkowo zremisowali z ostatnim w tabeli Gryfem Wejherowo, a później przegrali 0:1 z prowadzącym w rozgrywkach GKS 1962 Jastrzębie. W przeciwieństwie do łodzian lidera nie przestraszyli się gracze znacznie niżej notowanych Błękitnych Stargard i na własnym stadionie wygrali z nim 1:0. To była pierwsza z trzech dobrych wiadomości, jakie dotarły do graczy ŁKS przed rozpoczęciem meczu w Kluczborku. Dwie kolejne dotyczyły porażek zespołów zajmujących w tabeli miejsca nr 2. i 3. Radomiak Radom przegrał z Rozwojem Katowice 0:1, a Warta Poznań w takim samym stosunku uległa ekipie ROW 1964 Rybnik. W tej sytuacji jasne więc było, że jeśli łodzianie ograją MKS, to wrócą na drugie miejsce w tabeli. Teoretycznie goście byli faworytami starcia z walczącymi o utrzymanie zawodnikami z Kluczborka, jednak było też małe ale. W dwóch tegorocznych meczach ŁKS zdobył tylko jeden punkt i nie strzelił żadnego gola, a MKS w starciach z Wisłą Puławy i Radomiakiem pięć razy pokonał bramkarzy rywali i wywalczył komplet punktów. Tym razem sprawdziło się jednak przysłowie: do trzech razy sztuka. W trzecim tegorocznym meczu zespół z al. Unii odniósł pierwsze zwycięstwo tej wiosny. Premierową bramkę tuż przed przerwą strzelił Wojciech Łuczak, a wynik spotkania w 60. minucie ustalił Łukasz Zagdański, który wreszcie wyszedł w podstawowej jedenastce. Dwa gole zapewniły gościom trzy punkty i powrót na pozycję wicelidera. Do prowadzącego GKS 1962 łodzianie tracą 10 punktów, ale mają dwa oczka przewagi nad Radomiakiem (40 pkt.) i trzy nad Wartą (39). Zespoły z Jastrzębia i Radomia rozegrały jeden mecz więcej od ŁKS.
Przed rozpoczęciem wiosennej części rozgrywek kibice PGE GKS po cichu liczyli na to, że ich ulubieńcy zaczną seryjnie zdobywać punkty i mimo sporej straty do czołówki zdołają jeszcze włączyć się do walki o awans. Na razie jednak podopieczni Mariusza Pawlaka grają tak, jak jesienią. W środę na własnym stadionie nie poradzili sobie z walczącą o utrzymanie Stalą Stalowa Wola i musieli zadowolić się bezbramkowym remisem.
- Jeśli chodzi o zdobycz punktową, to na pewno po ostatnim meczu ze Zniczem nasze apetyty były większe. Z przebiegu meczu trzeba jednak uszanować ten punkt. Plusem jest tylko to, że zagraliśmy na zero. W naszym wykonaniu takich spotkań w tym sezonie nie było zbyt wiele. Mamy punkt, chcieliśmy więcej, ale w dniu dzisiejszym nie byliśmy w stanie więcej zdobyć - powiedział trener Pawlak.
Bełchatowianie mają w tej chwili 30 pkt. i z takim dorobkiem zajmują siódme miejsce w tabeli. W sobotę 7 kwietnia PGE GKS zagra w Legionowie z Legionovią, a ŁKS podejmie Znicz Pruszków. Początek obu spotkań o godz. 16.
Foto: gksbelchatow.com













