Na przełomie kwietnia i maja 2017 w Nassau na Bahamach zostanie rozegrany finałowy turniej mistrzostw świata w piłce plażowej. Weźmie w nim udział reprezentacja Polski, która za kilka dni wyjedzie do Iranu na turniej Persian Cup. W dziesięcioosobowej kadrze znalazło się aż ośmiu zawodników z łódzkich klubów. Powołania otrzymali: Maciej Marciniak, Witold Ziober (obaj Grembach Łódź), Szymon Gąsiński, Jakub Jesionowski, Tomasz Lenart, Bogusław Saganowski (KP Łódź), Piotr Klepczarek i Michał Łabędzki (BSCC SAN AZS Łódź). Łodzianinem jest również selekcjoner Marcin Stanisławski, który kadrę na lutowy turniej uzupełnił Karimem Madanim (Boca Gdańsk) i Dominikiem Deptą (Hemako Sztutowo). Zawodnikami rezerwowymi są: Adam Bogacz (Grembach) i Kanrad Kubiak (Boca).
Podczas Persian Cup biało-czerwoni zagrają z: Iranem (14 lutego), Włochami (15 lutego) i Ukrainą (16 lutego). Będzie to pierwszy etap przygotowań do tegorocznych mistrzostw świata.
Przepustkę na mundial wywalczyliście podczas ubiegłorocznych kwalifikacji we włoskim Jesolo. Co było kluczem do sukcesu w tych eliminacjach?
Marcin Stanisławski: - Na awans złożyło się wiele czynników, które teraz ciężko byłoby szczegółowo opisać. W skrócie można powiedzieć, że stworzyła się bardzo fajna grupa ludzi - zawodników i członków sztabu szkoleniowego - którzy bardzo dobrze się ze sobą czują i dogadują. To podstawa dobrej atmosfery, która bardzo ułatwia pracę i jest zaczynem sukcesów, takich jak awans do finałów MŚ. Trzeba podkreślić, że eliminacje do tej imprezy były mordercze. Dla Europy są w finałach zaledwie 4 miejsca, a w turnieju kwalifikacyjnym wzięło udział 27 drużyn. Były wśród nich takie potęgi jak: Ukraina, Rosja, Hiszpania, Białoruś i Węgry, które liczyły na awans, jednak nie zdołały go wywalczyć. Turniej eliminacyjny zakończyły się naszym zwycięstwem, które jest największy sukcesem w historii polskiej piłki plażowej. Tym cenniejszym, że niespodziewanym. W kwalifikacjach rozegraliśmy 8 meczów w 9 dni i wyeliminowaliśmy m.in. Ukrainę, najlepszy zespół Europy AD 2016 oraz Rosję, światową potęgę beachsoccerową!
Poprzedni i jedyny do tej pory występ Polski na MŚ w beach soccerze miał miejsce w roku 2006. Dlaczego na kolejny taki awans trzeba było czekać całą dekadę?
- Trudno powiedzieć. Ja nie znam odpowiedzi na to pytanie, gdyż zbyt krótko jestem związany z piłką plażową. Z reprezentacją pracuję zaledwie od 1,5 roku, a wcześniej byłem daleko od tej dyscypliny. Więcej na temat dotychczasowych niepowodzeń mogliby pewnie powiedzieć sami zawodnicy, szczególnie ci najbardziej doświadczeni .
Wróćmy do najważniejszej imprezy tego roku. Jak wygląda plan przygotowań do finałów MŚ?
- Musimy optymalnie wykorzystać każdą chwilę na zgrupowaniach, pomiędzy którymi zawodników czeka jeszcze praca indywidualna. Niestety, naszym największym problemem jest klimat i brak w kraju boiska pod dachem. Jesteśmy chyba jedynym uczestnikiem mistrzostw mającym takie kłopoty, jednak musimy sobie z nimi radzić. W naszej sytuacji głównym celem przygotowań musi być zapewnienie zawodnikom kontaktu z piaskiem i w miarę regularnych, nieodległych od siebie terminów spotkań. Stąd zgrupowania i mecze, które aż do MŚ będą organizowane raz w miesiącu. W lutym lecimy na bardzo silnie obsadzony turniej do Iranu, a w marcu będzie zgrupowanie w Hiszpanii. Na początku kwietnia rozegramy dwumecz z Portugalią, aktualnym mistrzem świata, a dwa tygodnie później wylecimy na Bahamy.
Jaki wynik sprawi, że wrócicie z mistrzostw w dobrych humorach?
- Jeśli chodzi o cele związane z turniejem o mistrzostwo, to daleki jestem od składania jakichkolwiek deklaracji. Jedziemy tam jako przysłowiowy Kopciuszek. Chciałbym, abyśmy z jednej strony mieli w sobie sporo pokory, a z drugiej dużo siły i wiary we własne możliwości. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
Trzon reprezentacji Polski stanowią zawodnicy z łódzkich klubów, które w minionych latach zdominowały krajowe rozgrywki. Skąd wzięła się taka popularność i siła łódzkiego beach soccera?
- Są tu dwa bardzo silne zespoły, które od kilku lat rozdzielają między sobą najważniejsze trofea w kraju. Do tego duetu doszedł teraz trzeci klub, który właśnie awansował do Ekstraklasy i też powinien mocno zaznaczyć w niej swoją obecność. To jednak wszystkiego nie tłumaczy. Szczerze mówiąc to nie wiem, dlaczego zespoły z ośrodków nadmorskich dość znacząco ustępują ekipom z centrum kraju. Być może w naszym regionie dokonaliśmy lepszej selekcji, choć tych czynników działających na naszą korzyść jest dużo więcej. Z pewnością każdy ma inne zdanie na ten temat. W tej chwili najważniejsze jest jednak to, że możemy być dumni zarówno z osiągnięć łódzkich klubów jak i samych zawodników. Z tego trzeba się cieszyć!
Do futbolu plażowego trafił pan mając już za sobą doświadczenia z boisk trawiastych i halowych. Były one pomocne, czy też zupełnie nieprzydatne w beach soccerze?
- Trafiłem do plażówki jako trener futsalu. To właśnie ten sport ukształtował mnie i nadal rozwija jako szkoleniowca. Widziałem jednak wiele podobieństw w obu dyscyplinach. Byłem przekonany, że dużo rozwiązań taktycznych można spokojnie przenieść z hali na piasek i stworzyć z zawodników halowych dobry zespół beach soccera. To się sprawdziło, więc można powiedzieć, że doświadczenia z futsalu pomogły mi szybciej zaaklimatyzować się w plażówce.
Co decyduje o tym, że dany zawodnik bardzo dobrze radzi sobie np. w jednej z trzech odmian futbolu, a w dwóch pozostałych ma problemy?
- Ciężko porównać piłkę trawiastą do futsalu czy beach soccera. Już sama liczba graczy na boisku wymusza zupełnie inne zachowania taktyczne zespołu i poszczególnych graczy. Trzeba jednak pamiętać, że pewnie każdy z grających teraz profesjonalnie na hali czy piasku zaczynał przygodę z piłką od zielonej murawy. Wspomniałem już o tym, że wiele jest podobieństw taktycznych pomiędzy futsalem i beach soccerem. Dotyczy to jednak zespołu, gdyż indywidualnie predyspozycje zawodników są już bardzo zróżnicowane i nie każdy z równie dobrym skutkiem będzie sobie radził na obu podłożach. Jeśli miałbym wymienić najważniejsze cechy piłkarza plażowego to na pewno byłyby to: siła, wytrzymałość, podrzut piłki, mocne uderzenie i, jako wisienka na torcie, strzał przewrotką. Tylko nieliczni opanowali do perfekcji ostatnią z tych umiejętności.
Łączenie gry na różnych nawierzchniach sprzyja rozwojowi piłkarskiemu, czy też w każdej odmianie powinna być specjalizacja?
- Zdecydowanie uważam, że w szkoleniu najmłodszych każda z odmian piłki nożnej rozwijałaby ich umiejętności. Szczególny nacisk położyłbym jednak na futsal. Szybka gra na małej przestrzeni wymusza szybkie myślenie i rozwija technikę, koordynację oraz komunikację, co ułatwia grę na dużym boisku. Do wielu osób w naszym kraju to jednak nie przemawia. Ich zdaniem gra na hali szkodzi, powoduje kontuzje itp. W Brazylii, Hiszpanii i Portugalii zdanie na ten temat mają jednak diametralnie inne i chyba lepiej na tym wychodzą.
W Polsce rozgrywki beach soccera ograniczają się do ciepłej części roku. To optymalne rozwiązanie, czy też powinniśmy pomyśleć o całorocznych obiektach i znacznie dłuższej rywalizacji?
- Awans na MŚ to niewątpliwie ogromny sukces ale nie oczekujmy, że nagle staniemy się światową potęgą w tej dyscyplinie. W kwalifikacjach pokonaliśmy Rosję, w której gra się na piasku przez 10 miesięcy w roku! My robimy to przez 4 miesiące, a rywalizacja o punkty zamyka się w 2,5. To pokazuje dystans dzielący nas od potentatów. Rosjanie mają doskonałe obiekty w całym kraju, dzięki czemu mogą sobie pozwolić na zawodowe rozgrywki z udziałem najlepszych zawodników świata. W jednym z wywiadów powiedziałem, że grając perfekcyjnie i licząc na słabszy dzień rosyjskiej ekipy jesteśmy w stanie wygrać z nią może dwa mecze na 10. W tym kontekście ciekawostką może być fakt, że z ostatnich 5 pojedynków z Rosją wygraliśmy dwa, a w jednym polegliśmy dopiero po dogrywce. Jeśli jednak chcemy przez kilka najbliższych lat utrzymać wysoką pozycje w Europie i na świecie, to powinniśmy zwiększyć intensywność grania. Mecze muszą się odbywać znacznie częściej. Kraje z południa Europy grają praktycznie przez cały rok, bo mają ku temu sprzyjający klimat. Zespoły z naszej strefy klimatycznej mają z tym większe problemy. Dlatego państwa chcące się liczyć w tej rywalizacji stawiają na budowę krytych boisk, które są już na Węgrzech, Ukrainie w Niemczech i Czechach. Hala wydłużająca sezon to w tej chwili niezbędny element rozwoju beach soccera w naszym kraju. Jestem przekonany, że taki obiekt zwiększyłby też zainteresowanie naszą dyscypliną, przyciągając do niej kolejnych piłkarzy chcących spróbować swych sił na piasku.
Brak całorocznej hali z boiskami do gry na piasku to w tej chwili największy problem polskiej piłki plażowej?
- Tak. W trakcie sezonu rozgrywki toczą się na bardzo ładnych stadionach z pięknymi trybunami. Ośrodki z boiskami powstają już nie tylko na Pomorzu, ale też w innych częściach kraju. Ostatnio pojawiły się w Gliwicach i Sosnowcu.
Jak na tym tle wypada Łódź?
- W tym aspekcie jest w Łodzi bardzo wiele do poprawy. Radzimy sobie jak możemy, ale do pokonania istniejących przeszkód potrzeba ogromnych pokładów zapału i pasji. Do tej pory nie mieliśmy w Łodzi zadowalających warunków i musieliśmy posiłkować się średnio przygotowanymi boiskami w małych miejscowościach ościennych. Jest jednak szansa na poprawę, gdyż w tym roku na Łodziance ma zostać oddane do użytku boisko do beach soccera. Jeśli tak się stanie, to ubędzie nam trochę problemów.
W nowym zarządzie PZPN za sprawy związane z beach soccerem odpowiada prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej Adam Kaźmierczak, a w kierowanej przez niego komisji są też dwie inne osoby z naszego regionu. Jakie wiąże pan nadzieje z ich działalnością?
- Fakt, że mieszkamy w jednym mieście może nam tylko pomóc w działaniach nad rozwojem futbolu plażowego. Miałem już przyjemność rozmowy z prezesem Kaźmierczakiem i myślę, że polski beach soccer jest w dobrych rękach. Od pana Adama bije optymizm i zapał do pracy nad rozwojem piłki plażowej. Poruszyliśmy wiele kwestii związanych z tą dyscypliną, z jej środowiskiem, rozgrywkami krajowymi oraz reprezentacją i najbliższymi mistrzostwami świata. Przekazałem swoje uwagi i spostrzeżenia z okresu, w którym funkcjonuję w beach soccerze jako trener klubowy i reprezentacyjny. Jestem też cały czas do dyspozycji pana prezesa i pozostałych członków krajowej i łódzkiej komisji. Wspólnie możemy zrobić coś pozytywnego, bo w grupie jest siła. Samemu trudno coś zdziałać w sporcie zespołowym.
Co należy zrobić, by polski beach soccer dynamicznie się rozwijał?
- Grać, grać i jeszcze raz grać! Musimy to robić jak najczęściej. Musimy też nakłaniać młodzież do spróbowania swoich sił na piasku, a pasjonatów tego sportu do tworzenia mocnych zespołów. Beach soccer to piękna, widowiskowa dyscyplina, która jest fajnie pokazywana przez znane telewizje. To sport, który ma już wielu fanów, ale cały czas czeka na kolejnych. Zacznijmy od kibicowania polskiej reprezentacji podczas kwietniowego turnieju o mistrzostwo świata. Mam nadzieję, że nasza kadra przyniesie kibicom wiele pozytywnych emocji!
Dziękuję za rozmowę.
Opracował: Marcin Durasik. Foto:www.pzpn.pl













