Czworo przedstawicieli środowiska piłkarskiego zostało wyróżnionych w głównym konkursie 46. edycji plebiscytu Sportowiec Roku, organizowanego przez redakcję Dziennika Łódzkiego. Listę nagrodzonych zamykał Michał Czaplarski z Reaktywacji Tradycji Sportowych Widzew. Zawodnik beniaminka III ligi został sklasyfikowany na 15 miejscu. Czołową dziesiątkę zamykał Jewhen Radionow z ŁKS - najlepszy strzelec lidera grupy I trzeciej ligi. Na siódmej pozycji została sklasyfikowana Martyna Wiankowska, piłkarka UKS SMS - beniaminka ekstraligi. Przedstawicieli trawiastej odmiany futbolu przyćmił jednak Witold Ziober. Zawodnik Grembacha Łódź i reprezentant Polski w piłce plażowej zajął w plebiscycie drugie miejsce, przegrywając jedynie z siatkarką Budowlanych Łódź Gabrielą Polańską.
Spodziewałeś się tego wyróżnienia?
Witold Ziober: - Nie i powiem szczerze, że po ogłoszeniu wyników jeszcze zbieram myśli. To wyróżnienie jest zasługą całego środowiska beachsoccerowego, kóre zasługuje na wielkie uznanie. Osobiście w tym momencie chciałbym jednak podziękować przede wszystkim tacie za jego poparcie dla moich poczynań w tej dyscyplinie. Dziękuję również trenerowi za wsparcie i udzieloną pomoc. To dzięki niemu tak naprawdę jeszcze gram. Nie mogę też zapomnieć o mojej narzeczonej, kóra cały czas mnie wspiera i motywuje do walki o kolejne cele. Teraz dodatkowym motywatorem będzie sukces w tym plebiscycie. To dla mnie bodziec do tego, żeby dawać z siebie jeszcze więcej i jeszcze więcej osiągnąć.
Wspomniałeś o tacie, który od wielu lat jest mocno zaangażowany w rozwój piłki plażowej w Polsce. Twoje zainteresowanie tą dyscyplina jest efektem jego działalności, czy też on trafił do beach soccera pod twoim wpływem?
- Można powiedzieć, że to ja wciągnąłem tatę w plażówkę. On zawsze miał nadzieję, że chociaż na poziomie krajowym trochę dorównam mu w piłce trawiastej. Niestety, nie udało się. Przez moment była taka okazja, ale dopadły mnie konuzje i wypadłem z obiegu. Postawiłem wówczas na inną kartę i tata musiał to przełknąć. Popiera mnie jednak w tym co robię, za co jestem mu wdzięczny.
Ciężko było go przekonać do gry na piasku?
- Początkowo były z tym problemy, ale udało się. Teraz ogląda wszystkie nasze mecze i oczywiście zawsze mogę liczyć na krytyczne uwagi z jego srony. Mnie to jednak nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Te uwagi motywują mnie do jeszcze większego wysiłku. Jestem też przekonany, że choć głośno tego nie wyraża, to jest zadowolony z tego, co robię.
Wspomniałeś o kontuzjach, które zatrzymały twoją karierę na trawiastych boiskach. Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że problemy zdrowotne pozwoliły ci skoncentrować się na beach soccerze.
- To prawda. Tych kontuzji było kilka w bardzo krótkim odstępie czasu. Po tych przygodach zdrowotnych próbowałem jeszcze sił na trawie, ale kolano odmówiło współpracy. Lekarz powiedział też, że również halowa odmiana futbolu nie jest dla mnie, więc traktuję ją tylko rekreacyjnie. Odpuściłem ten teren i skoncentrowałem się na beach soccerze. Pomoc tego środowiska, najbliższych mi osób oraz lekarzy sprawiła, że stanąłem na nogi. I dzięki nim jestem jeszcze w tej dyscyplinie. To oni utrzymują mnie w stanie sportowej przydatności.
Dzięki klubowym i reprezentacyjnym sukcesom z ubiegłego roku znalazłeś się na drugim miejscu plebiscytu Dziennika Łódzkiego. Jakie masz plany na rok 2017?
- To będzie rok bardzo ciężkiej pracy. Zbliżają się mistrzostwa świata na Bahamach. Pierwszy okres przygotowań do tej imprezy już przeszliśmy. Teraz nadchodzi kluczowy moment. Za tydzień wylatujemy na zgrupowanie do Barcelony. Tam wszystko musi być już zapięte na ostatni guzik. Później czeka nas jeszcze dwumecz z obecnym mistrzem świata Portugalią. To będzie wyznacznik stanu naszego przygotowania do mundialu, w którym chcielibyśmy trochę zamieszać. Wiadomo, że nie będzie to łatwe, gdyż trafiliśmy do grupy śmieci z Brazylią i Tahiti. Czeka nas więc sarcie z wielokrotnym mistrzem świata i aktualnym wicemistrzem globu. Jedziemy więc na Bahamy jako Kopciuszek, ale chcemy tam dobrze wypaść. Jesteśmy przygotowani na potężną walkę. Poza tym czekają mnie jeszcze mecze z Grembachem w Lidze Mistrzów. Tam też chcemy zająć dobre miejsce. Ja zawsze celuję wysoko, więc nie będę mówił że naszym celem jest wyjście z grupy. Chcemy być na podium i do tego będziemy dążyć.
Czy twój plebiscyowy wynik może świadczyć o tym, że beach soccer w Polsce wyszedł już z cienia dużej piłki i przesał być dyscypliną niszową?
- W ostatnim czasie popularność beach soccera znacząco wzrosła. Piłka plażowa jest obecna w stacjach telewizyjnych, a duża liczba kibiców śledzi też mecze w internecie. Nie tylko wpisują swoje opinie na forum, ale też często poznają nas na ulicy, czym jestem zaskoczony. Beach soccer idzie więc w dobrym kierunku. Brakuje nam jedynie odpowiedniej infrastruktury, która umożliwiłaby urzymanie wysokiej formy w okresie zimowym. Teraz nad odpowiednią dyspozycją każdy sam pracuje jak może i gdzie może.
Podczas uroczystości ogłoszenia wyników plebiscyttu DŁ za rok 2016 Witoldowi towarzyszył ojciec Jacek, który w 1990 roku zajął pierwsze miejsce w tym rankingu. Były skrzydłowy ŁKS i reprezentacji Polski nie krył dumy z dokonań syna.
- Fajnie jest czuć się takim spełnionym tatą. Serce się cieszy, że syn też poszedł w sport, że jest mądrym, rozsądnym i rozważnym człowiekiem. To niesamowite uczucie - powiedział Jacek Ziober przyznając, że początkowo faktycznie nie był zbyt entuzjasttycznie nastawiony do piłki plażowej. - Na początku miałem pewne wątpliwości, czy ta dyscyplina będzie się rozwijać w takim tempie i tak dynamicznie, jak to nastąpiło. Na szczęście dzięki FIFA, która wciągnęła ten sport pod swoje skrzydła, tak się stało. Teraz brakuje tylko tego, żeby stała się dyscypliną olimpijską, jak siatkówka. Dobrze, że ten sport jest tak mocny i popularny na świecie. Myślę, że to dobra droga i już żadnych wątpliwości nie mam.
Witek wspomniał, że tata ogląda wszystkie mecze, po których nie szczędzi mu krytycznych uwag. Czy po drugim miejscu w plebiscycie DŁ były więc gratulacje, czy też sugestia, że mogło być jeszcze lepiej?
- Pierwsze miejsce na pewno będzie jeszcze miał! Jestem o tym przekonany. W pierwszym starcie w plebiscycie DŁ Witek był dziewiąty, a teraz jest drugi. To niesamowity przeskok. Myślę, że w końcu przyjdzie tteż pierwsze miejsce i będziecie nam robić zdjęcia jako dwóm zwycięzcom tego plebiscytu.
Sukces Witolda Ziobera nie był jednak jedynym osiągnięciem beach soccera w ostatniej edycji plebiscytu DŁ. W kategorii Trener roku zwyciężył bowiem szkoleniowiec Grembacha Jarosław Jagielski.
Opracował: Marcin Durasik













