Dwie serie spotkań wystarczyły, by w czołówce tabeli grupy I trzeciej ligi doszło do przewrotu. Na osiem kolejek przed zakończeniem rozgrywek w walce o awans nadal liczą się trzy zespoły, ale w najlepszej sytuacji znów są gracze Sokoła Konsport Aleksandrów Łódzki. Podopieczni Piotra Kupki zajmują wprawdzie trzecie miejsce i tracą po dwa punkty do Lechii Tomaszów Mazowiecki i Widzewa, ale mają jeszcze w zanadrzu jeden mecz zaległy. Sokół w dwóch minionych kolejkach zdobył sześć punktów, a w tym czasie Lechia zainkasowała tylko trzy oczka, a Widzew zaledwie jedno.
Już w drugiej kolejce wiosny zespół z al. Piłsudskiego przegrał 1:2 ze Świtem w Nowym Dworze Mazowieckim. Później podopieczni Franciszka Smudy również nie porywali stylem gry, ale odnieśli pięć zwycięstw z rzędu. Szczęśliwa seria jednak się skończyła. Przerwał ją Huragan Morąg, który z Piłsudskiego wywiózł remis 1:1. Trener Widzewa stratę punktów próbował tłumaczyć wiekiem swoich zawodników. - To młodzi ludzie. Nie można ich zniechęcać, ale trzeba wspierać - mówił Smuda, który do gry z Huraganem desygnował m.in.: 36-letniego Roberta Demjana, 33-letniego Macieja Humerskiego, 30-letniego Daniela Mąkę, 29-letniego Dario Kristo, 27-letnich Michała Millera i Mateusza Michalskiegoo, 26-letniego Macieja Kazimierowicza, 25-letniego Damiana Kostkowskiego i 24-letniego Marcina Kozłowskiego. Prawie sami młodzieżowcy...
Smuda zapowiedział jeszcze, że jego zespół pojedzie do Warszawy wygrać mecz z Ursusem, po czym udał się do szpitala na leczenie kolana. Pod jego nieobecność drużynę w stolicy poprowadził drugi trener Marcin Broniszewski i musiał przełknąć gorycz porażki. Widzew po pierwszej połowie przegrywał, jednak w 77. minucie zdołał doprowadzić do remisu. Gola strzelił Miller, który na boisku pojawił się kilkadziesiąt sekund wcześniej. Warto wspomnieć, że z tego napastnika Smuda zimą postanowił zrobić obrońcę. Z jakim skutkiem? Niech każdy sam oceni. Trafienie niedoszłego defensora na nic się jednak zdało, gdyż Ursus w doliczonym czasie gry strzelił drugą bramkę i mógł się cieszyć z wygranej. W dwumeczu z tym zespołem widzewiacy zdobyli tylko jeden punkt, a z Huraganem - dwa. - Tracimy bramki jak trampkarze - tak występ w stolicy podsumował Broniszewski.
Z potknięć lidera tylko połowicznie skorzystała Lechia, która po wygranej 5:0 z Pelikanem Łowicz zrównała się punktami z Widzewem. Nie wykorzystała jednak szansy na objęcie samodzielnego prowadzenia w rozgrywkach i również poległa w Warszawie, ale w starciu z Polonią. Gospodarze w obu połowach strzelili po jednym golu, zachowujac przy tym czyste konto. - Jeżeli chcemy walczyć o wyższe cele, to musimy grać zdecydowanie lepiej. W poczynaniach gospodarzy było widać determinację. Tak, jakby piłkarze Polonii po porażce Widzewa poczuli szansę dla siebie. My byliśmy mniej zdeterminowani. Wyglądało to tak, jakbyśmy przystąpili do walki ze scyzorykiem, a nie z mieczem - powiedział trener Lechii Bogdan Jóźwiak.
Przysłowie mówi, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Tak było również w tym przypadku. Za plecami Widzewa i Lechii spokojnie punktował Sokół, który w meczach z rezerwami warszawskiej Legii i ŁKS 1926 Łomża strzelił siedem goli, nie stracił żadnego i zainkasował komplet punktów. W wyjazdowym spotkaniu z Legią II do siatki trafiali: Kamil Żylski i Sebastian Kobiera. Ten pierwszy zdobył również dwa gole w meczu z ŁKS 1926, w którym na listę strzelców wpisali się też: Aleksander Ślęzak i Przemysław Woźniczak. Gospodarze dostali także jednego gola w prezencie, po samobójczym trafieniu Reinaldo Melao. - Cieszy mnie bardzo, że w końcu wygraliśmy u siebie i to w przekonujący sposób. W naszym przypadku na pewno podniesie to morale przed zbliżającymi sie spotkaniami - powiedział trener Kupka.
Jego podopieczni 5 maja zagrają w Zambrowie z Olimpią (godz. 17). W tej chwili Sokół ma jeszcze zaległy mecz z Wartą Sieradz i dwupunktową stratę do Lechii i Widzewa. Te zespoły w 26. kolejkach zgromadziły po 54 pkt. O kolejne powalczą przed własną publicznością. Widzew 5 maja podejmie Finishparkiet Drwęcę Nowe Miasto Lubawskie (godz. 19.10), a dzień później Lechia zagra z ŁKS 1926. Na własnym boisku wystąpi również broniąca się przed spadkiem Warta, która 5 maja o godz. 17 rozpocznie w Sieradzu starcie z przedostatnim w tabeli Turem Bielsk Podlaski. Jeśli gospodarze nie zainkasują w tym meczu trzech punktów, to ich sytuacja stanie niemal beznadziejna. W dwóch minionych kolejkach sieradzanie zdobyli tylko dwa oczka i nie strzelili żadnego gola (bezbarmkowe remisy z Ursusem i Finishparkietem). Taki dorobek z pewnością nikogo w klubie nie zadowolił. Warta jest w tej chwili na szesnastej pozycji (22 pkt.), a do bezpiecznej lokaty traci siedem oczek. Marząc o utrzymaniu beniaminek musi więc szybko poprawić skuteczność.
Powodów do zadowolenia nie mieli też w ostatnim okresie zawodnicy Pelikana, którzy po laniu w Tomaszowie Mazowieckim na własnym stadionie zremisowali 1:1 z Sokołem Ostróda. Rozczarowania po tym spotkaniu nie ukrywał trener Marcin Płuska. - Na pewno wielka szkoda i duże rozgoryczenie, bo chcieliśmy wygrać. Zawodnicy walczyli do ostatniego momentu, jednak wynik nie jest taki, jaki byśmy chcieli - powiedział Płuska. Pelikan ma w tej chwili 36 pkt. i zajmuje jedenaste miejsce w tabeli. W sobotę 5 maja łowiczanie zagrają w Sulejówku z Victorią (godz. 19).
Foto: tssokol.pl













