Przed nami przedostatnia część cyklu wywiadów z trenerami reprezentacji Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Rozmawialiśmy już z: Dawidem Kroczkiem (kadra U-14), Marcinem Matysiakiem (U-12) i Damianem Gamusem (U-13). Bohaterem dzisiejszego odcinka będzie Jarosław Dziedzic, prowadzący reprezentację U-15 (rocznik 2002). Cykl zakończy rozmowa z trenerem kadry U-16, Sławomirem Kraską.
Od kogo dowiedział się pan, że ma zostać trenerem kadry U-15?
Jarosław Dziedzic: - O tym fakcie powiadomił mnie Rafał Rożek. Wcześniej były jednak rozmowy kwalifikacyjne, podczas których przedstawiłem swoją wizję potencjalnej pracy w ŁZPN.
Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem tej propozycji?
- Oferta podjęcia pracy z kadrą U-15 była dla mnie dużym wyróżnieniem. Do konkursu przystępowałem jednak w pełni przekonany, że chcę podjąć to wyzwanie. Po pozytywnej ocenie mojej kandydatury nie musiałem się już więc zastanawiać nad tym, czy powinienem przyjąć ofertę związku.
Zwycięstwo w konkursie i oferta pracy z reprezentacją ŁZPN były dla pana zaskoczeniem?
- Powiem nieskromnie, że spodziewałem się tego. Od siedmiu lat z sukcesami prowadzę w Łódzkim Klubie Sportowym drużynę rocznika 2002. Dzięki temu w tej kategorii wiekowej znam umiejętności niemal wszystkich zawodników w województwie łódzkim.
Jakie nadzieje wiąże pan z pracą na nowym stanowisku?
- Na pewno jest to inna praca od tej, którą wykonuję w klubie, gdzie mam zawodników pod stałą kontrolą. W ŁZPN jestem selekcjonerem, więc muszę dokładnie monitorować wszystkich graczy wyróżniających się w rozgrywkach ligowych. Mam nadzieję, że nikt mi nie umknie i zbuduję drużynę, która będzie wygrywać kolejne mecze.
Czy władze związku postawiły przed panem konkretny cel do zrealizowania?
- Nie musiały. Sam wiem, że w rozgrywkach o Puchar Kazimierza Górskiego dla naszej drużyny porażką będzie każde miejsce poniżej drugiego. Zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, że tylko dwie pierwsze lokaty w grupie dają możliwość gry w ćwierćfinale mistrzostw Polski.
Kto pomaga panu w pracy z kadrą U-15?
- Robert Sierant i Andrzej Kretek.
Jak podzieliliście między sobą zadania związane z obserwacją kandydatów do reprezentacji?
- Jak już wspomniałem, w roczniku 2002 na co dzień prowadzę drużynę klubową. Podzieliłem ją na dwa zespoły, które w kategorii trampkarza C1 uczestniczą w rozgrywkach I i II ligi wojewódzkiej. Dzięki temu co tydzień mam przegląd potencjalnych kandydatów do gry w kadrze ŁZPN. Robert ogląda natomiast mecze w ligach okręgowych. Andrzej z trybun śledzi pojedynki naszej kadry, a później dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami. Jest naszym mentorem.
Czy w naszym województwie są w tym roczniku chłopcy zdecydowanie wybijający się na tle rówieśników?
- Uważam, że w tej kategorii wiekowej mamy spory potencjał. Sześciu zawodników uczestniczyło już w konsultacjach reprezentacji Polski. Mój zespół klubowy na mistrzostwach kraju U-15 został sklasyfikowany na miejscach 5-8 i naprawdę niewiele brakło, abyśmy grali w półfinale.
Czy jest pan zadowolony z pierwszych konsultacji szkoleniowych i rozegranych spotkań?
- Zaczęliśmy od falstartu, jakim okazał się przegrany mecz z Mazowszem. Nie lubię się tłumaczyć, jednak muszę wspomnieć o tym, że obserwatorzy tego pojedynku zgodnie mówili, że wynik absolutnie nie oddaje tego, co działo się na boisku. Przegraliśmy po indywidualnych błędach, a dwie bramki praktycznie sami sobie strzeliliśmy. W drugim meczu takich problemów już nie było i pewnie wygraliśmy z Podlasiem.
Coraz gorsze wyniki w rywalizacji międzywojewódzkiej były jednym z powodów zmian, do jakich doszło w ŁZPN. Dlaczego w minionych latach obniżał się poziom szkolenia w naszym regionie? Czy jest szansa na skuteczne odwrócenie tej tendencji?
- Nie chcę się wypowiadać na temat tego, co w przeszłości działo się w sprawach szkolenia. Nie oznacza to jednak, że mam na ten temat złe zdanie. Na pewno jednak w naszym środowisku odczuwa się dużą satysfakcję z faktu, że nastąpiła zmiana na stanowisku prezesa ŁZPN.
Eksperci analizujący kondycję polskiego sportu często wspominają, że na treningi do klubów zgłasza się obecnie znacznie mniej dzieci niż 20, 30 lat temu. Co trzeba zrobić, by zwiększyć zainteresowanie młodzieży grą w piłkę?
- Faktem jest, że 30 lat temu przez jeden rocznik w Łódzkim Klubie Sportowym przewijało się od 200 do 400 zawodników. W drużynie, którą teraz prowadzę przez sześć lat doliczyłem się 110, z czego 40 zostało do dzisiaj. Duży wpływ na taką sytuację mają wyniki drużyn seniorskich, zwłaszcza reprezentacji. Sukcesy tej ostatniej są równoznaczne z większą liczbą dzieci na boiskach.
Praca z młodzieżą przynosi satysfakcję, jednak wiąże się również z dużą odpowiedzialnością i różnymi problemami. Co należy do największych?
- Dużym problemem są zarobki trenerów, którzy często muszą pracować nawet na trzech etatach. Jeżeli chodzi o łódzkie podwórko, to problemem jest również brak szeroko pojętej bazy treningowej.
Jakie są pana marzenia związane z pracą szkoleniową?
- Jak każdy trener chciałbym, aby któryś z moich wychowanków zagrał kiedyś w ekstraklasie i reprezentacji Polski.
Dziękuję za rozmowę.
Opracował: Marcin Durasik













