Po ośmiu kolejkach w grupie I trzeciej ligi nie ma już zespołu bez porażki. Jako ostatnia utraciła to miano Lechia Tomaszów Mazowiecki, która przegrała w Łowiczu z Pelikanem 1:4. Po tej porażce podopieczni Bogdana Jóźwiaka stracili pozycję lidera. Wskoczył na nią Widzew, który jednak też nie był w pełni usatysfakcjonowany, bo po sześciu wygranych z rzędu zremisował 1:1 w Morągu z Huraganem. Potknięcia czołowej dwójki wykorzystał Sokół Aleksandrów Łódzki. Zespół prowadzony przez Piotra Kupkę ograł rezerwy warszawskiej Legii i zrównał się punktami z Widzewem i Lechią. Po zwycięstwie 2:1 z Wartą Sieradz tylko dwa oczka mniej od trójki z województwa łódzkiego ma Ursus Warszawa. Najwyżej sklasyfikowany zespół z Mazowsza przyjedzie w piątek do aktualnego lidera rozgrywek. To spotkanie rozpocznie dziewiątą serię spotkań.
O poprzedniej jak najszybciej będą chcieli zapomnieć gracze Lechii, którzy z pewnością nie spodziewali się wysokiej porażki w Łowiczu. Ich nadzieje na korzystny wynik wzrosły po pierwszej połowie, w której na objęcie prowadzenia potrzebowali piętnastu minut. Po golu Jakuba Rozwandowicza niewiele wskazywało na to, że spotkanie skończy się pewnym sukcesem gospodarzy. - W pierwszej połowie mogliśmy rozstrzygnąć ten mecz. Strzeliliśmy bramkę i wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą. Wyglądaliśmy dobrze, graliśmy zdecydowanie – mówił po spotkaniu trener Lechii. Jego podopieczni korzystnego wyniku nie zdołali jednak utrzymać nawet do przerwy. Tuż przed zejściem do szatni Pelikan wyrównał. Gola strzelił Jakub Bistuła, choć jako współautorów należałoby wpisać przynajmniej pięciu graczy z Tomaszowa. - Bramka, która wpadła do szatni, to jakieś kuriozum z naszej strony. Nie można popełniać takich błędów. W drugiej połowie Pelikan wyszedł na prowadzenie po rzucie karnym i mógł już grać to, co najlepiej potrafi, czyli fajne wyjścia do szybkich kontr – podsumował Jóźwiak. Karnego wykorzystał Taras Jaworskyj (63), a później do siatki trafiali jeszcze Daniel Bończak (69) i Mateusz Kasprzyk (89). - W pierwszych minutach stworzyliśmy sobie dwie sytuacje do strzelenia gola, ale później stroną przeważającą była Lechia i strzeliła bramkę. Udało nam się jednak jeszcze przed przerwą wyrównać i to nas w jakimś stopniu napędziło. W drugiej połowie zmieniliśmy nieco sposób rozgrywania akcji i wyglądało to trochę lepiej. Te punkty są dla nas bardzo ważne. Cieszymy się też z tego, że po raz pierwszy od dłuższego czasu nie straciliśmy bramki po rzucie rożnym lub rzucie wolnym – powiedział trener Pelikana Marcin Płuska.
Z wyniku w Łowiczu skorzystał Widzew, który zmienił Lechię na pozycji lidera. Na Mazury zespół prowadzony przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski jechał jednak po trzy punkty, a wrócił z jednym. Tym samym Huragan Morąg przerwał passę trzecioligowych zwycięstw Smudy. Doświadczony szkoleniowiec przejął Widzew po pierwszej serii spotkań i w sześciu kolejnych meczach cieszył się ze zwycięstw. Teraz musiał się jednak zadowolić jednym punktem. - Jak nie umiesz wygrać, to musisz umieć zremisować. I zremisowaliśmy. Przed tym meczem każdy opowiadał, że to trudny teren. Rzeczywiście jest trudny, a boisko nie jest optymalne do grania. Każda drużyna ma jednak takie same warunki. Rozegraliśmy chyba najsłabsze spotkanie. Za mało stwarzamy sytuacji podbramkowych i popełniamy dużo prostych błędów. To buduje przeciwnika – powiedział po meczu Smuda. Jego zespół objął prowadzenie w 52. minucie po golu Daniela Świderskiego, którego kilkanaście minut później zastąpił Daniel Gołębiewski. Szkoleniowiec Widzewa przyznał, że na taką roszadę zdecydował się znacznie wcześniej - Zanim bramkę strzelił miałem go zmienić – wyjaśnił Smuda.
Oprócz Widzewa i Lechii 19 punktów na koncie ma również Sokół Aleksandrów Łódzki, który na własnym stadionie wygrał 1:0 z rezerwami Legii. Gola na wagę trzech punktów gospodarze strzelili w 87. minucie, a jego autorem był Bartosz Mroczek. – Byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Dużo operowaliśmy piłką, a Legia w zasadzie biegała za naszymi zawodnikami. Do przerwy należało nam się prowadzenie, jednak w drugiej połowie coś się w naszej grze zacięło. Legia dyktowała warunki, jednak nie pierwszy raz się okazało, że bardzo solidnie prezentujemy się w defensywie. Udało nam się nie stracić gola, a na koniec zdobyliśmy bramkę, która dała nam trzy punkty. Trzymamy się góry tabeli i zobaczymy, co będzie dalej – powiedział Kupka.
Warto podkreślić, że Sokół jest trzecim zespołem z naszego województwa, który w tym sezonie ograł rezerwy mistrzów Polski. Wcześniej zrobiły to Lechia i Widzew. Drugiej drużynie Legii nie dała się również pokonać Warta Sieradz, która z tym rywalem zdobyła jeden punkt. Bez żadnego wróciła jednak ze stolicy, gdzie przegrała 1:2 z Ursusem. W tym spotkaniu beniaminka prowadził Tomasz Kmiecik, który na ławce trenerskiej Warty zastąpił Łukasza Markiewicza. Nowy szkoleniowiec przed wyjazdem do Warszawy przeprowadził z zespołem tylko dwa treningi, więc nie miał jeszcze pełnego rozeznania w możliwościach poszczególnych zawodników. Mimo to z Ursusem jego podopieczni nie musieli przegrać. Na gola gospodarzy (Paweł Wolski 45+) Warta odpowiedziała w drugiej połowie (Marcin Kobierski 72) i wiele wskazywało na to, że mecz zakończy się podziałem punktów. Niestety, sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Ursus strzelił drugiego gola, który obciąża konto doświadczonego Macieja Mielcarza. Nie może być jednak inaczej, skoro Patryk Kamiński pokonał bramkarza Warty uderzeniem z rzutu rożnego. Po tej porażce sieradzanie z dorobkiem pięciu punktów zajmują piętnaste miejsce w tabeli. Do dziewiątego Pelikana Warta traci siedem oczek.
Dziewiąta kolejka rozpocznie się w piątek 22 września meczem Widzewa z Ursusem (19.10). Dzień później Warta podejmie Finishparkiet Drwęcę Nowe Miasto Lubawskie (16), Sokół zagra w Łomży z ŁKS 1926 (15) a Pelikan na wyjeździe z Sokołem, ale tym z Ostródy (18). W niedzielę Lechia na własnym stadionie zmierzy się z Polonią Warszawa (11).
Foto: lechia1923.pl













