W sobotę o godz. 19.10 na stadionie przy al. Piłsudskiego 138 zawodnicy Widzewa rozpoczną mecz z Olimpią Elbląg. Tym spotkaniem podopieczni Radosława Mroczkowskiego rozpoczną pierwszy po trzech latach sezon na centralnym szczeblu piłkarskich rozgrywek. Kibice beniaminka mają jednak nadzieję, że w II lidze ich ulubieńcy będą tylko przejazdem i za dwanaście miesięcy znajdą się już na zapleczu ekstraklasy.
Dla nich dwuletni pobyt w trzeciej lidze wyczerpał już limit potknięć w drodze do krajowej elity. Szkoleniowiec Widzewa do kwestii ewentualnego awansu podchodzi jednak z chłodną głową. - Musimy na wszystko patrzeć rozsądnie, a nie na zasadzie, że nam się coś należy. Do sukcesów w sporcie potrzeba cierpliwości. Trzeba sobie stawiać najwyższe cele i my też takie stawiamy. Awans to jest jednak cel długofalowy, na koniec sezonu. By go osiągnąć trzeba podzielić ten okres na etapy i brać też pod uwagę wiele czynników. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że beniaminek ma swoje uwarunkowania w lidze i musi zmierzyć się z różnymi problemami. Mam nadzieję, że to oswajanie nie będzie trwało nie wiadomo jak długo, ale musimy się z tym liczyć – podkreślił Mroczkowski.
To szkoleniowiec, który z pewnością wie, jakie wyzwania czekają zespół w drugiej lidze i jak należy podejść do ich realizacji. Mroczkowski ma już wiele doświadczenia z tej klasy rozgrywkowej. Co prawda jego praca w II lidze nie była zbyt długa, jednak w jej trakcie zdążył poznać zarówno euforię związana z dobrymi wynikami, jak i gorycz porażek, za które musiał przedterminowo zapłacić. Wszystko to przeżył w okresie kilkumiesięcznej przygody z mającym pierwszoligowe aspiracje Rakowem Częstochowa. Trafił do niego w grudniu 2014, gdy zespół zajmował 10 miejsce w tabeli. Po udanej wiośnie Raków awansował na czwartą pozycję i stanął do barażowej konfrontacji z Pogonia Siedlce. Choć w dwumeczu był remis (1:1 i 2:2), to większa liczba bramek strzelonych przez rywali zamknęła przed Mroczkowskim i jego zespołem pierwszoligowe bramy. Kolejny sezon był dla szkoleniowca znacznie gorszy, gdyż już po dziewięciu kolejkach działacze z Częstochowy podziękowali mu za współpracę. Raków zajmował wówczas piąte miejsce.
Doświadczenia z Częstochowy Mroczkowski wykorzystał później w Sandecji Nowy Sącz, którą wprowadził do ekstraklasy. Teraz wrócił do drugiej ligi, w której z Widzewem ma również walczyć o awans. Czy mu się uda? Kibice są pewni, że tak. Jesienią w walce o pozycję w czołowej trójce będzie drużynie pomagać m.in. pięciu nowych zawodników. Najbardziej znanym z nich jest reprezentant Litwy Simonas Paulius, były już środkowy pomocnik Żalgirisu Kowno. Oprócz niego kontrakty z Widzewem podpisali obrońcy Michael Ameyaw (Polonia Warszawa) i Damian Paszliński (LSV Neustadt/Spree) oraz pomocnicy Sebastian Kamiński (Bytovia Bytów) i Konrad Gutowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
- Bazujemy na tej kadrze, która zdobywała punkty w poprzednim sezonie i ostatecznie wywalczyła awans. W tak krótkim czasie nie mogło być rewolucji. Bardziej patrzyliśmy na korekty i możliwości, jakie są. Musieliśmy wiele rzeczy szybko, ale też sprawnie i solidnie skorygować. Teraz czekamy z niecierpliwością na pierwszy mecz, który będzie taką odpowiedzią na ten etap pracy. Musimy wszystko wygrać na boisku i tam pokazać nasze umiejętności – powiedział Mroczkowski, który swoim zawodnikom przyglądał się wnikliwie podczas treningów i gier kontrolnych z: Ruchem Chorzów (0:0), Stomilem Olsztyn (2:0), reprezentacją piłkarzy hiszpańskich bez klubu (3:1), Bronią Radom (4:1) i GKS Katowice (1:0).
Zgodnie ze słowami szkoleniowca aspiracje Widzewa zostaną zweryfikowane w trakcie walki o ligowe punkty. Już przed startem rozgrywek wiadomo jednak, że pod jednym względem widzewiacy pozostawią w tyle całą drugoligową stawkę. Chodzi oczywiście o meczową frekwencję, która przy al. Piłsudskiego na pewno będzie największa. Nie może być jednak inaczej, skoro kibice Widzewa wykupili 16 311 karnetów! Takim wynikiem nie mogą się pochwalić nawet kluby z krajowej ekstraklasy.













