Po bezbramkowych remisach z Zachodniopomorskim ZPN i Dolnośląskim ZPN oraz porażce 1:2 z Podkarpackim ZPN, kadra Łódzkiego ZPN zajęła trzecie miejsce w krajowym finale X edycji turnieju UEFA Regions Cup 2015. W Policach triumfowała ekipa z Dolnego Śląska, która wyprzedziła drużyny z Podkarpacia, Łodzi i Pomorza Zachodniego.
Trzecie miejsce w Polsce to najlepszy wynik, jaki łódzki zespół osiągnął do tej pory w tych rozgrywkach. Radość z tego sukcesu nie jest jednak pełna. Pozostała bowiem świadomość, że tegoroczny występ mógł być jeszcze bardziej udany, a drużynę ŁZPN stać było nawet na końcowe zwycięstwo. Niestety, nieskuteczność i brak szczęścia w turnieju finałowym zdecydowały o tym, że trzeba było się zadowolić trzecią lokatą. Być może końcowy wynik byłby inny, gdyby wszystkie kluby i ich trenerzy wykazali dobrą wolę i chęć współpracy z kadrą. Część z nich nie była jednak zainteresowana udziałem swoich zawodników w tej imprezie, przez co do Polic pojechał zupełnie inny zespół od tego, który wygrał eliminacje.
Przed finałem trener Łukasz Bartczak nie ukrywał, że chciał zabrać do Polic tych zawodników, którzy wywalczyli awans. Nie spodziewał się jednak, że będą aż tak duże problemy z powołaniami. Część klubów nie była zainteresowana zwolnieniem swoich graczy na tę imprezę, a przy uzasadnianiu decyzji nie obyło się bez małych kłamstw, krętactw i oszustw. Jeden z trenerów twierdził chociażby, że danego zawodnika nie chcą zwolnic z pracy. Takie sytuacje ię zdarzają, jednak w tym przypadku chodziło o gracza, który… nigdzie nie pracuje. – Nie ukrywam, że dochodziło do żenujących sytuacji. Nie chcę już jednak do tego wracać i mówić o nazwiskach oraz nazwach klubów. Zainteresowani wiedzą kto i jak się zachował. Szkoda tylko chłopaków, którzy mieli szansę wygrać krajowe rozgrywki i pokazać się w Europie. Stracili ją jednak dzięki swoim klubom i trenerom – powiedział po finałowym turnieju trener kadry ŁZPN Łukasz Bartczak.
Problemy z powołaniami sprawiły, że o godzinie 14 w dniu poprzedzającym wyjazd do Polic kadra zespołu liczyła zaledwie 12 zawodników. Ostatecznie w grupie tych, co wyjechali znalazło się tylko sześciu graczy z eliminacji, w tym dwóch z podstawowego składu. Jednym z nowych w drużynie był Adrian Filipiak z Łódzkiego Klubu Sportowego, który w Policach został wybrany najlepszym zawodnikiem łódzkiej reprezentacji. – ŁKS super się zachował. Trenerzy Marek Chojnacki i Dariusz Bratkowski bez problemów tuż przed wyjazdem oddali nam dwóch swoich podstawowych zawodników – Adriana i Olka Ślęzaka. Obaj zagrali i zdrowi wrócili do Łodzi. To pokazuje, że jednak można się było dogadać – powiedział Bartczak.
Nowi zawodnicy tworzący kadrę ŁZPN po raz pierwszy zagrali ze sobą już w Policach. I być może właśnie zgrania zabrakło im do tego, by ten turniej wygrać. – Po zakończeniu imprezy wszyscy nam gratulowali i twierdzili, że byliśmy najlepszym zespołem. Tylko co z tego, skoro skończyliśmy na trzecim miejscu? A można się było pokusić nawet o wygraną, bo sportowy poziom finału był niższy od tego z eliminacji. W Policach byliśmy jednak nieskuteczni. Brakowało nam też szczęścia – opowiada Bartczak.
Te uwagi dotyczą przede wszystkim pojedynków w Dolnośląskim ZPN i Podkarpackim ZPN. Łodzianie rozpoczęli jednak imprezę od spotkania z Zachodniopomorskim ZPN, które zakończyło się wynikiem 0:0. I był to remis, z którego reprezentanci ŁZPN mogli być zadowoleni. Po dwóch kolejnych meczach pozostał im jednak ogromny niedosyt. – Drugie spotkanie, z Dolnośląskim ZPN, również zakończyło się bez bramek. W tym meczu zaprezentowaliśmy jednak prawdziwy festiwal nieskuteczności. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale nawet z metra czy dwóch nie udało nam się zdobyć gola. Trafialiśmy w bramkarza, który miał niesamowite szczęście. A jak już piłka go minęła, to odbijała się od słupków – wspomina Bartczak.
Dwa bezbramkowe remisy sprawiły, że myśląc o końcowym zwycięstwie łodzianie musieli pokonać Podkarpacki ZPN. Po pierwszej połowie przegrywali jednak 0:1, a na początku drugiej stracili kolejną bramkę. Mimo to mogli, a nawet powinni z nawiązką odrobić straty. Mecz skończył się jednak wynikiem 1:2. Jedyną bramkę dla ŁZPN w tym meczu i całym turnieju strzelił Patryk Olszewski z Zawiszy Rzgów. – Ostatnie spotkanie miało dwie odsłony. Pierwszą połowę przespaliśmy, nie było u nas widać determinacji. To było w naszym wykonaniu najgorsze 45 minut w tym turnieju. Mimo tak słabej postawy mogliśmy jednak zejść na przerwę z czystym kontem, ale dwie minuty przed końcem tej połowy straciliśmy gola po kontrowersyjnym rzucie karnym. W przerwie trzeba było wstrząsnąć zespołem i to się udało. Po zmianie stron zaczęliśmy grać. Zaatakowaliśmy, ale nadzialiśmy się na kontrę i było 0:2. To jednak nie miało większego znaczenia, bo rozegraliśmy z kolei najlepszą połowę w turnieju i mogliśmy odrobić straty. Dlaczego tak się nie stało? Nie wiem do tej pory. Nie da się opowiedzieć tego, co działo się na boisku. Graliśmy super, stworzyliśmy z 10 doskonałych sytuacji, ale znów mieliśmy problem ze skutecznością. Z sześć razy wyskakiwaliśmy już do góry, bo wydawało się, że gol musi paść. Nawet po 85. minucie, przy wyniku 1:2 mieliśmy jeszcze trzy setki, jednak rezultat się nie zmienił. Taka jest piłka – zakończył Bartczak.
Trzecie miejsce w krajowych rozgrywkach X edycji UEFA Regions Cup 2015 to najlepszy wynik osiągnięty przez zespół ŁZPN w dotychczasowej historii tej imprezy. (MD)












