Zawodnicy Widzewa bardzo szybko odzyskali kontrolę nad sytuacją w czołówce grupy I trzeciej ligi. Pomogli im w tym gracze Sokoła Konsport Aleksandrów Łódzki i Lechii Tomaszów Mazowiecki, którzy w 27. kolejce nie potwierdzili drugoligowych aspiracji. Sokół przegrał w Zambrowie z Olimpią 2:4, a Lechia u siebie zremisowała 1:1 z ŁKS 1926 Łomża. Były to doskonałe wyniki dla Widzewa, który po wygranej 3:0 z Finishparkietem Nowe Miasto Lubawskie znów jest samodzielnym liderem i nie musi się martwić utratą tej pozycji na rzecz ekipy z Aleksandrowa, mającej jeden mecz zaległy. Sokół ma w tej chwili 52 pkt. – trzy mniej od Lechii i pięć od prowadzącego w rozgrywkach Widzewa.
- Jestem zdruzgotany tym, co pokazali na boisku moi zawodnicy. Błędy, jakie popełniliśmy w obronie, to jest coś karygodnego. Drużyna z Zambrowa prostymi środkami strzeliła nam cztery bramki. Dodatkowo nie wykorzystaliśmy dwóch rzutów karnych. To jest po prostu niepojęte – powiedział po spotkaniu z Olimpią trener Sokoła Piotr Kupka. Co prawda jego podopieczni nadal mają teoretyczne szanse na awans, jednak po występie w Zambrowie sam szkoleniowiec z dużym dystansem odniósł się do tego tematu. - Obawiam się, że ten mecz może być dla nas kluczowy w dążeniu do celu – podsumował Kupka.
Punkty straciła również Lechia, jednak trener Bogdan Jóźwiak nie robił tragedii z remisu z ŁKS 1926. – Nie jesteśmy niezwyciężoną drużyną, która ma wygrywać wszystkie mecze. Oczywiście, to by było fajne, jednak to jest liga, w której każdy z każdym może powalczyć. W ten mecz weszliśmy dobrze i szybko strzeliliśmy bramkę. Później parę razy wychodziliśmy do szybkich ataków, które były jednak źle rozegrane. Stworzyliśmy też kilka innych sytuacji, po których trzeba było strzelić bramkę i zamknąć wynik. Nie zrobiliśmy tego, a przeciwnik przy pierwszym stałym fragmencie gry wyrównał. Druga połowa była już nerwowa w naszym wykonaniu, graliśmy niedokładnie i skończyło się remisem. Zmiany, które zrobiliśmy, też nie pomogły drużynie – zakończył Jóźwiak.
Sokół i Lechia straciły równowagę, a odzyskał ją Widzew. Po zdrowotnych perypetiach z kolanem na ławce trenerskiej zespołu z al. Piłsudskiego znów zasiadł Franciszek Smuda, który po dwóch nieudanych meczach postanowił dokonać kilku zmian w wyjściowej jedenastce. Roszady okazały się trafione. Widzew po golach Dario Kristo (19‘), Roberta Demjana (83‘) i Mateusza Michalskiego (90‘) ograł ubiegłorocznego zwycięzcę rozgrywek i ze spokojem może czekać na to, co wydarzy się w następnej kolejce. - Po ostatnich wynikach zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy już pozwolić sobie na żadną wpadkę. Chcieliśmy w końcu wygrać większą różnicą bramek, by do ostatnich minut nie martwić się o wynik i to się udało - cieszył się pomocnik Widzewa Maciej Kazimierowicz.
Zespół z Piłsudskiego 13 maja w Bielsku Podlaskim rozegra mecz z przedostatnim w tabeli Turem (godz. 16), lecz wcześniej będzie wiedział, która z goniących go drużyn znów straci punkty. A że straci, to pewne, gdyż w sobotę 12 maja Sokół podejmie w Aleksandrowie Lechię (godz. 15). Po tym mecz może się okazać, że dla tych drużyn priorytetem stanie się ucieczka przed warszawską Polonia, która wskoczyła na czwarte miejsce i do Sokoła traci już tylko dwa punkty.
Na dziewiątej pozycji jest Pelikan. Ekipa z Łowicza znakomicie spisała się w Sulejówku, gdzie wygrała 3:0 z Victorią. Goście objęli prowadzenie już w 2. minucie, po trafieniu Piotra Gawlika. W 23 min. z rzutu karnego wynik podwyższył Robert Kowalczyk, a w doliczonym czasie gry trzecią bramkę dla gości strzelił Michał Świdrowski. W 28. kolejce Pelikan podejmie Świt Nowy Dwór Mazowiecki. To zespół zajmujący ósmą lokatę, do którego łowiczanie tracą tylko jeden punkt. Jest więc szansa na kolejny awans w tabeli.
Okazji na zmniejszenie straty do miejsca dającego utrzymanie nie wykorzystała Warta Sieradz. Beniaminek na własnym stadionie nie poradził sobie z przedostatnim Turem i nadal traci sześć punktów do piętnastej lokaty. Gospodarze prowadzili w tym meczu 1:0 (Łukasz Mitek 11’) i 3:2 (Marcin Kobierski 60’, Bartosz Narożnik 68’), jednak na dwie minuty przed zakończeniem regulaminowego czasy gry pozwolili odebrać sobie zwycięstwo. Nie ma co ukrywać, że remis 3:3 nie jest wymarzonym rezultatem dla Warty, która już w piątek 11 maja zmierzy się w Wikielcu z zamykającym tabelę GKS (godz. 18).
Foto: lechia1923.pl













